Maniaczką wosków zapachowych nie jestem. Kupuję je i palę od czasu do czasu, ale jednak na ich punkcie nie wariuję. Poznałam już trochę zapachów, dlatego dziś mam dla Was podsumowanie kilku z nich. Na pierwszy ogień idzie...
Cosy by the fire
Wosk ze świątecznej linii zapachowej Yankee Candle z serii Classic o
zapachu ciepłej mieszanki imbiru, goździka i pomarańczy zharmonizowana z
nutami drzewnymi.
Wosk pachnie dokładnie tak, jak opisano na stronie. Czuć w nim dużo pomarańczy i przypraw. Obrazek pewnie robi swoje, ale dla mnie wosk pachnie po prostu grzanym winem. Jest to zapach ciężki i ciepły, idealny na zimę. Do cieplejszej pory roku nie pasuje zupełnie. Nie czuć w nim chemii. Dla wrażliwszych nosów większa jego dawka może być męcząca, ja go jednak uwielbiam.
Champaca blossom
Wosk z kwiatowej linii zapachowej Yankee Candle z serii Classic. Wyczuwalne aromaty: kwiaty magnolii champaca.
Na sucho wosk pachnie bardzo świeżo, trochę pudrowo. Słodkość przełamana jest nutką kwaskową, przez co zapach staje się nieprzytłaczający i ciekawszy. Niestety po odpaleniu wszystko to znika. Wosk jest tak słaby, że nie czuć go w ogóle. Musiałabym pewnie wrzucić całą tartę na raz, żeby napełnić pokój zapachem.
My serenity
Wosk z rześkiej linii zapachowej Yankee Candle z serii Classic o zapachu
słodkich gruszek i orzeźwiających pomarańczy z dodatkiem tropikalnych
kwiatów oraz subtelnego piżma.
Dla mnie "my serenity" nie pachnie rześko. Pomarańczy nie wyczuwam w nim wcale. Jest słodko i trochę płasko. Czuć mieszankę owoców i kwiatów, które pachną całkiem przyjemnie, po jakimś czasie jednak potrafią znużyć. Przydałoby się więcej cytrusów. Moc wosku jest średnia. Na początku wrzucam go więcej, żeby coś poczuć, szybko jednak muszę go gasić, ponieważ zapach długo utrzymuje się w powietrzu i po niedługim czasie zaczyna mnie drażnić swoją słodkością.
Riviera escape
Wosk z rześkiej linii zapachowej Yankee Candle z serii Classic o zapachu
delikatnej bryzy morskiej połączonej z aromatem śródziemnomorskich
kwiatów oraz niewielkim dodatkiem ambry.
Niepowtarzalny zapach. Najmocniej czuć tutaj po prostu sól, kwiaty też są, ale daleko w tle. Całość jest bardzo rześka, aż drapie w gardło. Dodatkowo wosk ma ogromną moc - wystarczy dosłownie odrobina, żeby zapach rozszedł się w całym, nawet dużym pomieszczeniu. Trochę obawiałam się, czy po odpaleniu nie będę czuła toaletowej morskiej bryzy, ale na szczęście nic takiego nie miało miejsca.
To są zapachy, które mam odpieczętowane i które aktualnie palę (poza cosy by the fire, na ten zapach już późno). Największym ulubieńcem jest riviera escape, palę go najczęściej i z największą przyjemnością.
Riviera Escape chętnie bym przygarnęła :)
OdpowiedzUsuńŻadnego z zapachów nie mam ale chętnie bym wypróbowała. Moim ulubionym jet Wedding day <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam !
Uwielbiam piękne zapachy :) woski palę od niedawna i rzadko ale bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńCosy pachnie bardzo imbirowo ;)
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam woski :D ale tych nie znam :O
OdpowiedzUsuńJa już w ogóle nie mam chęci na woski:)
OdpowiedzUsuńWspaniale pachna
OdpowiedzUsuń:D
pozdrawiam
dawno nie mialam:)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem tych zapachów! Muszę sobie kupić któryś z nich. :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
www.kosmetykiani.pl
Muszę uzupełnić swoje woskowe braki ;)
OdpowiedzUsuń