Nigdy nie pisałam postów o ulubieńcach, bo w sumie nigdy nie miałam grona kosmetyków, które mogłabym do nich zaliczyć. A dla dwóch, trzech produktów nie warto robić podsumowań. W roku 2017 poznałam kilka bardzo fajnych produktów, a część polubiłam na tyle, że albo już do nich wróciłam albo na pewno to zrobię. Zapraszam na moich debeściaków 2017, może wśród nich znajdziecie i swoich ulubieńców.
W kwestii pielęgnacji włosów nie było w tym roku wielkich odkryć. Używałam kilku produktów naprawdę wow, które poznałam wcześniej, ich działanie więc mnie nie zaskoczyło. Totalnym zaskoczeniem była za to odbudowująca odżywka z keratyną Cien, marki Lidla. Produkt kosztujący wtedy 5 zł (niedawno widziałam, że teraz cena podskoczyła chyba do 5,5 zł) okazał się tak mocno wygładzającą odżywką, że po prostu szok. Nie trzeba trzymać jej na włosach długo, efekty widoczne są nawet jeśli odżywkę tylko nałożymy, wmasujemy we włosy i spłuczemy. Włosy są gładkie, błyszczące i sprężyste. W żadnym razie nie oklapnięte czy zbite. Ja efektem byłam zachwycona. Kupiłam ją po przeczytaniu kilku pozytywnych opinii i bardzo cieszę się, że to zrobiłam. Drugim produktem, który wybił się na tle innych, jest dwufazowy eliksir do włosów Elseve. Kupiłam go po ostatnim farbowaniu jako dodatkową ochronę koloru. Nie jestem pewna do końca, czy faktycznie zapobiegł wypłukiwaniu pigmentu, ale z pewnością sprawdził się jako lekka odżywka. Świetnie wygładza włosy, lekko je nabłyszcza i pomaga w rozczesaniu ich. Po niej też nie plączą się tak bardzo. Przy tym nie obciąża włosów i jeszcze nie zdarzyło mi się jej przedawkować.
O solance borowinowej BingoSpa pisałam osobny post, tam też bardzo ją wychwaliłam. Opinię podtrzymuję, to najlepszy kosmetyk do stóp, jaki miałam. Pomaga się odprężyć i pozbyć uczucia zmęczenia po zabieganym dniu, a do tego niesamowicie szybko i skutecznie wręcz rozpuszcza zrogowaciały naskórek. Wystarczy 10 minut kąpieli w solance plus peeling, i mamy mięciutką skórę stóp jak po wizycie w SPA. Prawdziwe czary. Wielki boom na markę Yope był już jakiś rok temu, ja jednak zwlekałam i zwlekałam, no bo co może być takiego odkrywczego w mydle do rąk albo żelu pod prysznic? Ano skład może być odkrywczy. A jak skład to i działanie. Mydło nie dość, że pięknie pachnie (moja ulubiona wersja to werbena), to jeszcze pielęgnuje dłonie. Nigdy jeszcze po użyciu mydła moje dłonie nie były tak miękkie i delikatne, nie ma mowy nawet o najsłabszym przesuszeniu.
Jeśli jednak dopuszczę do tego, że skóra dłoni stanie się sucha i podrażniona, na ratunek przybywa krem do rąk L'occitane. To natychmiastowa ulga dla dłoni, nawet tych bardzo zniszczonych. Krem ma świetne, bo szybkie i długotrwałe działanie, a do tego posiada całe mnóstwo zapachów do wyboru. Jego jedyną wadą jest cena, ponieważ za tubkę 30ml zapłacić trzeba ponad 30 zł. O kolejnym ulubieńcu też już kiedyś pisałam. Żel aloesowy Mizon to moja tajna broń na ukąszenia owadów i w takim głównie celu go używałam. Po to też go kupię już za kilka miesięcy. Sprawdzałam żel Holika Holika i on już nie działa tak dobrze na bąble. Maseczki na noc Clinique używam od niedawna, ale i w jej przypadku efekt jest natychmiastowy, więc polubić ją można od pierwszego użycia. Bardzo mocno nawilża i wygładza buźkę, a efekt utrzymuje się do kilku dni.
Zapachy kosmetyków Yves Rocher zachwycają mnie już od kilku lat. Okazuje się jednak, że nie tylko żele i balsamy mogą pięknie pachnieć. Woda perfumowana Rose Oud oczarowała mnie swoim głębokim i eleganckim zapachem róży. Gdyby rosła róża, która pachnie tymi perfumami, byłaby w kolorze głębokiej czerwieni, duża i wysoka, niedostępna dla ludzi. Miałaby idealny kształt płatków, bez jednej skazy. Na taki kwiat można by się tylko patrzeć, absolutnie nie ścinać do bukietu. Rose Oud jest tajemniczy, ciężki i elegancki, lekko otumaniający zmysły jak kadzidło. A że ja lubię wszystko co mroczne i tajemnicze, tak i perfumy musiałam pokochać. O oczyszczająco matującej maseczce Sephory pisałam w poprzednim poście. Pięknie oczyszcza i uspokaja cerę, odświeża i nie wysusza. Ostatni produkt ze zdjęcia to emulsja przeciw zaskórnikom Cosrx. Zawiera 4% kwasy BHA i działa prawdziwe cuda z cerą tłustą, zanieczyszczoną i skłonną do wyprysków. Od podpierania głowy rękoma miałam potworny wysyp na linii szczęki, a emulsja ta pomogła mi się pozbyć bolących grudek już po trzech użyciach. Hamuje rozwój nowych wyprysków, wysusza stare, delikatnie rozjaśnia cerę i naprawdę mocno ogranicza wydzielanie sebum. A do tego rewelacyjnie nawilża skórę. Jest to kosmetyk koreański całkiem dobrze dostępny. Dość wysoka cena (ceny zaczynają się od 84 zł) nie wyda się straszna kiedy zobaczymy, jak niewiele produktu potrzeba na jeden raz. Po dwóch miesiącach używania zjechałam poniżej napisu BHA, więc wydajność powala.
Z kosmetyków do ust najczęściej używałam Golden Rose Matte Lipstick Crayon w kolorze numer 22. To bardzo naturalny, lekko chłodny róż. Matowe szminki uwielbiam, a ta ma świetną trwałość i nie wysusza bardzo ust. Równie często nosiłam szminkę MAC w odcieniu Twig. Już nie matowa, a satynowa, wręcz pielęgnowała usta. Śliczny kolor idealny do codziennego makijażu. Trwałość trochę słabsza niż w przypadku szminek matowych, ale za to przeogromny komfort noszenia i zero suchych skórek na ustach.
I na koniec akcesoria, pędzle do makijażu Hebe. Przyznaję się, większość z nich należy do mojej siostry, ale bezczelnie ich używałam i na pewno kupię sobie takie same. Najbardziej podoba mi się trójeczka do makijażu oczu: E03, E04 i E06. Miękkie, cienie się z nich nie osypują. Numerek 06 precyzyjnie nakłada cienie, a numerki 03 i 04 ładnie rozcierają granice. Makijaż oczu jest z nimi dużo prostszy i szybszy, aż chce się eksperymentować. F04 do konturowania jak dla mnie mógłby być troszkę większy. F01 do pudru idealny, a F03 do podkładu na początku trochę mnie denerwował, ale teraz przywykłam. Potrzeba trochę więcej czasu, żeby nałożyć podkład nim, zamiast palcami, a efekt nie jest wcale lepszy. Spróbowałam więc pędzla i wiem, że to nie dla mnie. Jakość tych pędzli w porównaniu z ceną jest bardzo dobra i tylko szkoda, że w większości Hebe dostępnych jest tylko kilka modeli.
Trochę ulubieńców się uzbierało, tekstu o nich. Jeśli przebrnęliście do końca dajcie znać, czy znacie te produkty i jak u was się sprawdziły.
Ze wszystkich pokazanych kosmetyków znam jedynie mydło w płynie Yope ale w wersji zimowej ( na marginesie też pięknie pachnie :) ), pomadkę w kredce Golden Rose które bardzo lubię i najnowszy tusz Rimmel, który niestety się u mnie nie sprawdził. Ogółem bardzo przyjemni Ci Twoi ulubieńcy :)
OdpowiedzUsuńTen tusz właśnie u wielu osób się nie sprawdza, a u mnie wręcz odwrotnie :)
Usuńciekawia mnie te pedzle:)
OdpowiedzUsuńPolecam wypróbować, są naprawdę przyjemne w użytkowaniu :)
Usuń