Kto nie lubi widoku buzującego w kominku ognia, strzelającego iskrami ogniska albo ciepłego światła płonących świec? Ogień fascynował mnie zawsze, uwielbiam wpatrywać się w niego jak zahipnotyzowana. Patrzeć na niego, słuchać go, i wąchać dym palonego drewna. Kiedy tylko zobaczyłam naklejkę z płonącymi szczapami na wosku wiedziałam, że muszę go wypróbować.
Na stronie goodies.pl przeczytać można, że Crackling wood fire to połączenie zapachu słodkiej wanilii, drzewa cedrowego, gałki muszkatołowej i złocistego bursztynu. Brzmi mało dymnie i drewniano, od razu więc można spodziewać się zapachu nie oklepanego i bardziej wyszukanego.
Crackling wood fire to zapach bardzo dominujący. Przytłoczy absolutnie wszystkie zapachy w domu. Możecie sobie jednocześnie smażyć cebulę i gotować kapustę, a i tak będziecie czuć tylko ten wosk. Jego moc jest ogromna. Ja odpalam go dosłownie na chwilkę, tyle tylko, żeby wszystko się rozpuściło i wypuściło odrobinę aromatu, i od razu gaszę. Niestety, im zapach intensywniejszy, tym mniej przyjemny. Nabierając mocy zmienia się odrobinę i w końcu zaczyna tak bardzo przeszkadzać, że w moim przypadku konieczne jest natychmiastowe wietrzenie mieszkania.
Najważniejsze jednak jest to, czym tak naprawdę pachnie Crackling wood fire. Z pewnością najwięcej jest tu drzewa cedrowego, zarówno na sucho jak i po odpaleniu. Gałki muszkatołowej nie wyczuwam. Natomiast wanilia daje znać o sobie lekką słodyczą i złagodzeniem zapachu cedru. Ta słodkość wyczuwalna jest na początku, i ona najszybciej znika. Jeśli więc palę wosk zbyt długo, słodki i otulający zapach drewna zmienia się w ostry, odrobinę nawet kwaśny zapach drewna. Wąchaliście kiedyś świeżo ścięte drzewo leżące w zasypanym śniegiem lesie? Wilgotne, pachnące intensywnie żywicą, zdartą korą i zruszoną ziemią. Crackling Wood Fire pachnie podobnie, kiedy zniknie słodka nuta wanilii.
Crackling wood fire jest bardzo przyjemnym, otulającym, a jednak nie przesłodzonym zapachem na chłodniejsze dni. Obrazek swoje robi, i mnie ten zapach kojarzy się teraz z płonącym ogniem, chociaż nie wiem czy skojarzyłabym go sobie tak bez widoku nalepki. W domu robi się tak jakoś cieplej i przytulniej, kiedy go palę. Jest tylko jedno "ale" - wosk mogę palić tylko przez chwilkę. Napachnić nim, a później pozwolić zapachowi się rozwiać. Niestety, palony zbyt długo i w zbyt dużej ilości zmienia się, staje się ostry i nieprzyjemny. Chociaż może komuś akurat ta jego ostrzejsza strona spodoba się bardziej. Ja zdecydowanie wolę, kiedy drzewu cedrowemu towarzyszy wanilia. Tak sobie myślę, że chyba spróbuję połączyć go przy najbliższym paleniu z czymś słodkim, z jakimś prawdziwym ulepkiem.
A wy próbowaliście już Crackling wood fire? Z czym wam kojarzy się ten zapach? Koniecznie dajcie znać.
tego zapachu nie znam, ostatnio uwzięłam się na zapach smoczego owocu
OdpowiedzUsuńObawiam się, że dla mnie ten zapach może być zbyt nachalny. Mocne zapachy często powodują u mnie ból głowy :(
OdpowiedzUsuńniewiem jak pachnie drzewo cedrowe:P
OdpowiedzUsuńNie lubię tych zbyt mocnych zapachów od YC. Generalnie woski YC bardzo lubię, ale te przytłaczające, super intensywne zapachy są za mocne dla mnie :)
OdpowiedzUsuńNie wiem czy by mi się spodobał :)
OdpowiedzUsuń