4 stycznia 2018

408. Sephora, oczyszczająco-matująca maseczka do twarzy

Glinka ma wprost cudowny wpływ na cerę mieszaną i tłustą. Zarówno ta w postaci czystego proszku, do samodzielnego sporządzania maseczek, jak i ta występująca jako dodatek w gotowych maseczkach. Bardzo lubię, kiedy występuje w składzie, i używam głównie maseczek z glinką. Od czasu do czasu również sama sobie taką ukręcę. Pracy nie ma dużo, bo wystarczy glinka i woda, a efekt jest naprawdę niesamowity. Dużo dobrego słyszałam i czytałam na temat Mud mask purifying & mattifying od Sephora, w końcu więc się na nią skusiłam.


Na stronie Sephory przeczytać można, że maseczka zawiera białą glinkę, miedź i cynk. Składniki te mają dogłębnie oczyścić skórę z sebum i zanieczyszczeń zatykających pory a także zredukować widoczność niedoskonałości, pozostawiając cerę czystą i matową, ale przy tym nie wysuszoną, Maseczkę powinno się stosować raz lub dwa razy w tygodniu, pozostawiając ją na czystej skórze przez około 15-20 minut.   



SKŁAD
KAOLIN, AQUA, GLYCERIN, CITRUS AURANTIUM DULCIS (ORANGE) PEEL POWDER, CAPRYLOYL GLYCINE, MAGNESIUM ALUMINUM SILICATE, GLYCERYL UNDECYLENATE, CI 77499 (IRON OXIDES), PHENOXYETHANOL, HYDROGENATED PALM KERNEL GLYCERIDES, PARFUM, SODIUM HYDROXIDE, HYDROGENATED PALM GLYCERIDES, MAGNESIUM ASPARTATE, ZINC GLUCONATE, COPPER GLUCONATE. 



Maseczka znajduje się w ciężkim szklanym słoiczku zapakowanym dodatkowo w kartonik. Zabezpieczona jest plastikowym wieczkiem, które szczelnie odcina dopływ powietrza do maseczki, tak by nie zasychała w opakowaniu. 60 ml maseczki wystarczyło mi na około 12 aplikacji, jednak na początku nakładałam jej trochę za dużo, i przez to wystarczyła na krócej. Maseczka przepięknie pachnie. Zapach ten określić mogę jako perfumowane błotko. Kosmetyki z glinką mają charakterystyczny zapach, tutaj jednak połączony jest on z lekko perfumeryjną nutą. Jest przez to świeży, odrobinę słodki i bardzo delikatny. Konsystencja jest dosyć gęsta. Dodatkowo w maseczce zatopione są spore drobinki czegoś - niestety do tej pory nie rozkminiłam co to tak właściwie jest. Peelingu jednak się tym zrobić nie da, i trzeba uważać przy nakładaniu, bo te granulki lubią się osypywać.


Na początku maseczkę stosowałam regularnie dwa razy w tygodniu, pozostawiając ją na twarzy 20-25 minut. Dłużej, niż zaleca producent, ale ponieważ za pierwszym razem mnie nie podrażniła, postanowiłam dać jej troszkę więcej czasu na zadziałanie. Maseczka dosyć szybko zastyga, wtedy też zawsze czuję delikatne pieczenie. Później wszystko twardnieje i nie mogę mówić aż do momentu jej zmycia. Zmywa się jak to glinki - źle. Najlepiej zmoczyć twarz i ją masować, a później spłukać. I tak ze trzy razy, wtedy wszystko powinno ładnie zejść.


Po zmyciu maseczki twarz jest niezwykle miękka i gładka, a także przyjemnie matowa. To efekt białej glinki, który utrzymuje się dobre kilka godzin. Ja zazwyczaj robiłam ją wieczorem. Po zmyciu tonizowałam skórę i nakładałam krem, ale na drugi dzień rano po myciu skóra dalej była przyjemna w dotyku i czysta dokładnie w ten sposób, w jaki jest czysta po glince. Używana regularnie ładnie wyciszyła wszystkie wypryski, oczyściła pory (niestety nie w magiczny sposób w 100%) i zmniejszyła wydzielanie sebum, co widać było po makijażu, po prostu dłużej był świeży. Skóra nie była wysuszona, tylko lekko ściągnięta zaraz po zmyciu maseczki. Efekt ten jednak mijał po kilku minutach nawet bez użycia toniku czy kremu. 

Z maseczki jestem bardzo zadowolona i z pewnością jeszcze kiedyś ją kupię. Szkoda tylko, że za opakowanie 60 ml zapłacić trzeba aż 55 zł, gdzie czysta glinka kosztuje maksymalnie kilkanaście, a wychodzi z niej dużo więcej "porcji" maseczki. Jeśli jednak ktoś tak jak ja nie lubi samemu przygotowywać maseczek i woli sięgać po tej już gotowe, a lubi glinki w składzie, polecam wypróbować oczyszczającą maseczkę z Sephory. 





9 komentarzy:

  1. Miałam jeszcze w starej wersji i bardzo mi służyła :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, nie wiedziałam, że coś w niej zmieniali. W oczy rzucała mi się tylko ta nowa wersja :)

      Usuń
  2. cena troszke odstraszająca ale jakby przeliczyć jak kupujemy jednorazowe maseczki to przy 12 płacimy praktycznie tyle samo ;)
    ja zakochana jestem w czerwonej glince i nawet (o dziwo!!) przestało mnie przerażać wykonywanie jej samodzielnie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, maseczki w saszetkach są tak naprawdę najdroższe :)

      Usuń
  3. Ja stawiam poki co na nawilżenie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z maseczek zawsze wolałam te oczyszczające. Nawilżające ostatnio tylko w formie maseczki na noc :p

      Usuń
  4. Dużo dobrego o niej czytałam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. To jedna z moich ulubionych maseczek oczyszczających:).
    Zużyłam już chyba 4 opakowania i oczywiście planuję powrót:).
    Warto ją kupić wtedy, gdy jest promocja. O ile dobrze pamiętam kosztuje wówczas ok. 30 zł.

    OdpowiedzUsuń

1. Nie toleruję wymieniania się obserwacjami. Jeśli mój blog Ci się podoba - zaobserwuj. Jeśli spodoba mi się Twój - zrobię to samo.
2. Komentarze zawierające tylko zaproszenia na blogi będą ignorowane. Na całą resztę na pewno odpowiem na Waszych blogach.