25 sierpnia 2014

027. Szampon Agafii Objętość i Puszytość

Jakiś czas temu po raz pierwszy zdecydowałam się kupić kosmetyki przez internet. Do tamtej pory wolałam kupować je stacjonarnie, tak samo jak ubrania. Takie zakupy, podczas których dany produkt widzę tylko na zdjęciu, nie do końca mi odpowiadały. Czytając jednak sporo pozytywnych recenzji o rosyjskich kosmetykach, postanowiłam spróbować ze Skarbami Syberii. Na pierwszy ogień poszło kilka maseczek (o jednej z nich pisałam tutaj) oraz szampon. Dziś kilka słów o tym drugim.


Szampon Agafii Objętość i Puszystość


Co mówi producent?

Co widać gołym okiem?
Opakowanie szamponu wygląda naprawdę ślicznie. Jest w kolorze jasno zielonym. Na etykietce namalowane są kłosy zboża i jakieś kwiaty, co nawiązuję do naturalnego pochodzenia składników szamponu. Plastik, z którego wykonana jest buteleczka, jest zupełnie nie przezroczysty, bardzo ciężko jest podejrzeć, ile szamponu jeszcze zostało. Problemem może być również zamykanie.
Nie mam pojęcia, czy to tylko moja buteleczka zachowuje się w ten sposób, czy dotyczy to wszystkich opakowań, ale zbyt łatwo się je otwiera. Właściwie wystarczy podnieść zamykanie, bez użycia jakiejkolwiek siły. Co za tym idzie, szampon otwiera się kiedy butelka się przewróci i jego zawartość od razu się wylewa.
Konsystencja szamponu jest bardzo rzadka, nie należy nakładać go zbyt dużo na włosy za jednym razem, bo po prostu z nich spływa. Zapach lekko kwiatowy, bardzo delikatny. Utrzymuje się na włosach właściwie przez cały dzień, nie jest jednak nachalny, to taki ledwo wyczuwalny zapach świeżości. 

Skład
Aqua with infusion of Triticum Wheat Bran (woda na bazie wyciągu z otrąb pszennych), enriched by extracts (oleje tłoczone na zimno): Secale Cereale (wyciąg z nasion żyta, odzywia skórę, zwiększa objętość włosów), Tussilago Farfara (wyciąg z kwiatów podbiału pospolitego, funkcja ściagająca i zmiękczająca), Thymus Serpillum (wyciąg z ziół macierzanki pospolitej, funkcja oczyszczająca) , Polygonum Fagopyrum (wyciąg z liści i kiełkow gryki, funkcja chroniąca skórę), Tilia Cordata (wyciąg z kwiatów lipy, funkcja kojąca i odświeżająca), Magnesium Laureth Sulfate (funckaj oczyszczająca), Cocamide DEA (stabilizuje emulsję, zwiększa pienienie), Cocamidopropyl Betaine (funkcja oczyszczająca), Cocoglucoside, Guar Gum, Extracts: Saponaria Officinalis (wyciąg z liści i korzeni mydlnicy, funkcja oczyszczająca), Glycyrrhuza Glabra (suszone kłącza i korzenie lukrecji, funkcja nawilżająca i zmiękczająca), Amaranthus Caudatus (funkcja odżywiająca), Gypsophila Paniculata (wyciąg z korzeni łyszczca wiechowatego, funkcja oczyszczająca), Sodium Chloride, Oils: Thymus Vulgaris (olejek eteryczny otrzymywany z kwiatów i liści macierzanki pospolitej, funkcja tonizująca), Artemisia Absinthium (bylica piołun), Propolis (funkcja przeciwłojotokowa), Tocopherol (funkcja odżywiająca), Ascorbic Acid (funkcja przeciwutleniająca), Pyridoxine HCI (funkcja odżywiająca), Hydrolyzed Wheat Protein (hydrolizaty proteinowe kiełków pszenicy, funkcja odżywiająca), Citric Acid, Parfum, Polygala Vulgaris, Benzoic Acid (konserwant), Sorbic Acid (konserwant), Benzyl Alcohol (konserwant).


Uff, długi jak diabli. Ale ma naprawdę mnóstwo naturalnych składników, ekstraktów i olei.


Pojemność: 350 ml. Wydajność bardzo dobra, mimo że słabo się pieni. Stosuję go ponad miesiąc,a zostało mi jeszcze około 1/4 buteleczki.

Cena: 12,90

Dostępność: Skarby Syberii


Jak oceniam jego działanie?

Na początku go przeklęłam. Kupiłam go, bo przez dłuższy czas używałam Syossa, który w końcu podrażnił mi skórę głowę. Ciągle mnie swędziała i miałam łupież. Postanowiłam więc zamienić go na coś bardziej naturalnego. Szampon Agafii owszem, jest naturalny, a więc i łagodny, na początku jednak zupełnie nie radził sobie ze swoim podstawowym zadaniem - mianowicie z myciem. Nie pienił się w ogóle, włosy po nim były oklapnięte, jakbym w ogóle ich nie myła, i tak suche, że dopiero maska niwelowała tę suchość. Dziwiło mnie to, bo w tym samym czasie kilka razy użyła go moja mama i u niej takiego efektu nie było, szampon sprawdzał się idealnie. 
Dalej jednak uparcie go stosowałam. Żeby go wreszcie spienić, polewałam wodą włosy również po nałożeniu szamponu. Nie za dużo, żeby szampon nie spłynął. Sposób okazał się świetny, bo szampon naprawdę zaczął się pienić. Efektu świeżych włosów to jednak nie przyniosło. I nagle zdarzył się cud, jakbym podmieniła zawartość buteleczki. Włosy przestały być suche, po umyciu wyglądały bardzo świeżo - i efekt ten utrzymywał się dłużej niż zwykle. Skóra głowy przestała mnie swędzieć, łupież zniknął zupełnie. Myślę, że moje włosy po prostu przyzwyczaiły się do silnych detergentów i potrzebowały trochę czasu, zanim zaczęły działać na nich naturalne składniki. Pierwszy raz zdarzyło mi się, żeby kosmetyk, który na początku okazał się tak kiepski, na koniec okazał się cudowny. Jestem pewna, że jeszcze nie raz wrócę do szamponów Agafii, wypróbuję może jednak inne warianty. Objętości i puszystości nie zauważyłam, ale chodziło mi głównie o ukojenie skóry głowy, i to z pewnością otrzymałam.



21 sierpnia 2014

026. Naturalny krem oliwkowy do cery suchej i normalnej od Ziaji

Do czego to doszło, żeby cieszył mnie taki paskudny deszcz i zimno jak dzisiaj. Jednak to dzięki takiej pogodzie mam dzień wolnego i wreszcie czas na zajrzenie na bloga. Od dwóch tygodni pracuję w wesołym miasteczku, w takich godzinach, że nie mam w ogóle czasu na nic. Kiedy wracam do domu jest już ciemno, nie daję więc rady zrobić żadnych zdjęć, nawet gdyby udało mi się napisać notkę. Zaległości u Was też uzbierało mi się co nie miara, postaram się jednak dzisiaj chociaż część z nich nadrobić. Dziś recenzja kremu do twarzy.


Ziaję pokochałam za ich cudowne kakaowe mydło w płynie i kokosowy balsam do ust. Kiedy w Katowicach odkryłam ich firmowy sklep, byłam zachwycona, bo wreszcie miałam dostać stacjonarnie inny niż tylko kokosowy balsam. Koniec końców balsamu nie kupiłam, wzięłam za to ten oto krem do twarzy. Jako że potrzebowałam sporego nawilżenia, wzięłam krem oliwkowy przeznaczony do cery suchej i normalnej, czyli zupełnie nie przeznaczony do mojej. Zapraszam do przeczytania mojej opinii na temat tego kremu.

Naturalny krem oliwkowy z filtrem UV do cery suchej i normalnej

Co o kremie mówi producent?
Tłusty krem na bazie oleju z oliwek z filtrem UV. Intensywnie odżywia skórę suchą i normalną, zapewniając jej ochronę przed szkodliwym działaniem promieni słonecznych. Nawilża i wygładza naskórek oraz skutecznie łagodzi podrażnienia. 

Co widać gołym okiem?
Krem znajduje się w małym plastikowym pojemniczku w zielonym kolorze, który cieszy oko. Szata graficzna bardzo skromna i elegancka. Napisy wydrukowane bezpośrednio na pojemniczku, nie ma więc obaw, że nalepka zacznie się odklejać podczas użytkowania. Wieczko typowe, odkręcane. Dodatkowo krem zabezpieczony jest sreberkiem.
Zapach typowo kremowy, mnie przypomina on nieśmiertelną Niveę. Delikatny, długo utrzymuje się na skórze. 

Krem koloru białego, konsystencja raczej gęsta. Na zdjęciu krem spływa już z palca - zmiana gęstości zajęła mu około minuty, podczas kiedy próbowałam złapać jakieś światło. 


Skład

Całkiem długi, jak widać. Sporo różnych olei, plus parafina na pierwszym miejscu. Można więc spodziewać się sporego zmiękczenia. Niestety mniej więcej w połowie składu znaleźć można dwa parabeny (methylparaben i ethylparaben).

Pojemność: 50 ml wystarczyło mi na około 6 miesięcy, w tym przez krótki okres czasu używałam go jako kremu do rąk.

Dostępność: widziałam go chyba we wszystkich drogeriach i w kilku supermarketach

Cena: W stacjonarnej Ziaji zapłaciłam za niego dokładnie 5,49. W drogeriach być może nawet tańszy.


Jak oceniam jego działanie?
Kupiłam go z myślą porządnym nawilżeniu. Moja skóra, szczególnie na kościach policzkowych, była bardzo sucha. Krem bardzo dobrze sobie z tym poradził. Co więcej, zadziałał jak opatrunek w kremie na podrażnioną peelingiem skórę pod oczami. Używałam go zawsze na noc, a następnego dnia cieszyłam się mięciutką skórą. Zniknęły suche skórki i jakakolwiek szorstkość. Nawet jeśli któregoś wieczoru nie użyłam go, skóra dalej była miękka. Jeśli więc chodzi o nawilżające właściwości kremu, jestem nim zachwycona. Nawet najbardziej sucha skóra staje się po nim odżywiona i jakby młodsza.
Czy jednak krem ma same plusy? Niestety. Ma jedną ogromną wagę, która zadecydowała o tym, że powtórnie go raczej nie kupię (chyba że będę go używała pomocniczo, raz na jakiś czas). Krem ten jest okropnie tłusty. Tak tłusty, że nie ma szans wchłonąć się w całości. Po około 15 minutach muszę przecierać twarz suchą chusteczką, żeby usunąć jego resztki, jeśli nie chcę wytrzeć ich w nocy w poduszkę. Z tego też względu nie radzę używać go na dzień. Skóra błyszczy się potwornie, pory robią się nagle ogromne (jest to prawdopodobnie tylko złudzenie optyczne). Nie przyda się więc zawarty w kremie filtr UV, bo raczej nikt nie wyjdzie z domu z tak tłustą powłoką na twarzy. Mimo swojej tłustości, nie przyczynia się do powstawania zaskórników (a przynajmniej nie w większej ilości).
Krem jest godny polecenia, ale raczej nie do codziennego użytku i z pewnością nie na dzień. Jest cudownym zmiękczaczem, i choćby z tego powodu warto o nim wspomnieć. Do tego dochodzi naprawdę niska cena przy ogromnej wydajności.

9 sierpnia 2014

025. Nowości kosmetyczne - lipiec/sierpień

Nie było jak dotąd ani posta z nowościami, ani denka. A że według mnie takie podsumowanie zakupów/zużyć jest całkiem dobrym sposobem na przystopowonie z nadmiernym kupowaniem (porównując zużycia i nowe zakupy nie powinno się zauważać zbyt wielkich różnic, bo w przeciwnym razie oznacza to, że już niedaleko nam do zakupoholizmu), dziś pierwszy post z nowościami. Są to kosmetyki które kupiłam/dostałam na przełomie lipca i sierpnia.



Na początek coś do włosów.


1. Regenerująca maska czekoladowa Kallo - kiedy w najnowszej gazetce Hebe zobaczyłam tę litrową maskę, o zapachu czekolady, i do tego w śmiesznie niskiej cenie (12 zł.), po prostu musiałam ją kupić. Mało brakowało, a nie dostałabym już tego zapachu, z półki wzięłam ostatnie opakowanie. Zapach jest po prostu boski, zobaczymy jak z działaniem.

2. Odżywka volume lift Syoss - odżywkę tę kupiła właściwie moja siostra, myśląc, że to szampon (tak to jest jak się etykiet nie czyta, tylko bierze pierwszą lepszą butlę stojącą przy szamponach). Koniec końców, odżywka dostała się mnie. Szampony z Syoss należą do moich ulubionych, odżywek jeszcze nigdy nie miałam.

3. Szampon przywracający blask Yves Rocher - mój pierwszy kosmetyk Yves Rocher. Kupiony na próbę przy okazji pierwszych zakupów w tym sklepie.

4. Elseve fibralogy szampon ekspansja gęstości - zakup nieplanowany. Kupiłam go na wyprzedaży w miejscowym hipermarkecie za jedyne 5 zł. Odżywkę z tej linii już mam (według mnie nie działa nic), zobaczymy jednak jak się spisze szampon.


5, 6, 7. Żele pod prysznic Yves Rocher - Małe zapasy żeli, z czekiem rabatowym trzeci był gratis. Trochę żałuję, że zamiast granatu nie wzięłam drugiego opakowania kawy - pachnie nieziemsko. Już nie mogę się doczekać, kiedy wykończę żel, który właśnie używam, i dobiorę się do tego cuda.

8. Masło do ciała o zapachu jagodowej muffinki Perfecta - Po prostu nie mogłam mu się oprzeć. Zakup, z którego jestem chyba najbardziej zadowolona. Zaraz po powrocie do domu się nim wysmarowałam. Zapach obłędny, już chyba nie potrzebuję perfum.

9. Bania Agafii solny peeling odchudzający - Efektu odchudzania się nie spodziewam, pierwsze testy jednak wypadły bardzo pomyślnie. Wielki plus za wydajność, wystarczy dosłownie odrobina by porządnie zetrzeć skórę.

10. Brązujący mus do ciała Bielenda - Zależało mi na czymś, dzięki czemu uzyskam efekt stopniowej opalenizny, bez brzydkich smug czy przebarwień. Na razie widzę malutką zmianę. Trochę za małą, jak dla mnie.


11, 12. Bania Agafii, maseczki do twarzy - kojąca i oczyszczająca - Zachęcona sukcesem niebieskiej rosyjskiej maseczki, postanowiłam wypróbować inne.

13. Żel oczyszczający do twarzy z aloesem - Produktów do mycia twarzy nigdy nie za wiele.

14. Krem-żel do twarzy z aloesem - Dostałam go w komplecie z żelem oczyszczającym na urodziny.

15. Dwufazowy płyn do demakijażu oczy Ziaja - Któryś już z rzędu. Świetnie radzi sobie z wodoodpornym tuszem i jest w naprawdę niskiej cenie.

16. Mascara sexy pulp Yves Rocher - Gratis otrzymany przy zakładaniu karty. Uwielbiam dostawać coś za darmo, tuszy jednak używam tylko wodoodpornych (inne się po prostu u mnie nie sprawdzają), ten więc już podarowałam mojej siostrze. Narzeka tylko na szczoteczkę.


Po przyjrzeniu się zakupom stwierdzam, że mam wszystko czego mogłabym potrzebować. Mam więc gorącą nadzieję, że w tym miesiącu dam już spokój mojemu portfelowi i odpuszczę sobie zakupowy szał. Choć czasami naprawdę trudno jest mi się powstrzymać, szczególnie kiedy kuszą jakieś nowe promocje.

Oprócz kosmetyków pojawiły się u mnie jeszcze dwie inne cudowne nowości.








Dwie słodkie koteczki. Mają dopiero trzy tygodnie, a już strasznie dokazują. Póki co w obrębie łóżka mojej siostry, prawdziwa zabawa zacznie się, kiedy nauczą się z niego schodzić. W najbliższych postach możecie spodziewać się więcej fotorelacji z procesu dorastania kociąt.

7 sierpnia 2014

024. Bania Agafii Niebieska Oczyszczająca Maseczka do Twarzy

Od pewnego czasu nie potrafię obejść się bez maseczek do twarzy. Wcześniej kupowałam sporadycznie po jednej, dwie saszetki. Dzisiaj inwestuję raczej w większe opakowania. Bardzo polubiłam tę formę oczyszczania twarzy - właśnie maseczki o takich właściwościach stosuję najczęściej. Dziś przedstawiam Bania Agafii Niebieska Oczyszczająca Maseczka do Twarzy "Cera Tłusta i Mieszana".




Co mówi producent?
Maseczka na podstawie aktywnej niebieskiej glinki skuteczni oczyszcza skórę twarzy, zwęża pory, eliminuje błyszczenie i przywraca naturalną równowagę skóry. Odżywia, wygładza oraz przywraca skórze zdrowy i zadbany wygląd. 

Skład

Aqua, Kaolin (niebieska glinka), Glycerin (substancja nawilżająca), Organic Centaurea Cyanus Flower Water (funkcja kojąca, nawilżająca, odżywiająca skórę), Cetearyl Alcohol (funkcja zmiękczająca), Zinc Oxide (działanie łagodzące, funkcja chroniąca skóręśrodek pochłaniający promienie uv), Bentonite (zagęszczacz), Xanthan Gum (następny zagęszczacz), Olea Europaea Fruit Oil (funkcja zmiękczająca), Organic Malva Sylvestris Flower Extract (funkcja kojącaściągającawygładzającazmiękczająca), Avena Sativa Kernel Powder (funkcja ścierająca), Sodium Cetearyl Sulfate (środek spieniający, funkcja czyszcząca), Benzyl Alcohol (konserwant), Parfum.
(skład zanalizowany tutaj)

Do zobaczenia i powąchania

Opakowanie w formie saszetki z odkręcanym korkiem. Bardzo wygodne w użyciu. Nawet jeśli nie widać, można wymacać ile maseczki jeszcze zostało. Bardzo łatwo też się ją wydobywa z opakowania. Konsystencja raczej gęsta, prędzej spadnie niż spłynie z dłoni. Bardzo dobrze rozprowadza się po twarzy. Wyczuwalne są w niej kawałeczki glinki, których jest całkiem sporo. Kolor lekko szarawy, nie zmienia specjalnie koloru podczas zasychania, nieznacznie tylko jaśnieje. Zapach bardzo mocny i drażniący. Kojarzy mi się z zapachem farby do włosów. Na szczęście nawet tak wrażliwe oczy jak moje od niego nie pieką. Po zmyciu utrzymuje się tylko przez chwilę. Zmywanie to istna syzyfowa praca, muszę pomagać sobie specjalną szczoteczką do mycia twarzy.


Cena, dostępność, wydajność
Swoją kupiłam za 3,90. Teraz kosztuje ona 5,90. Saszetka zawiera 100 ml produktu, wystarczy to na około 5-6 użyć. Dostępna na Skarby Syberii. 

Moja opinia

Maseczka nie szczypie ani nie piecze, w żaden sposób nie podrażnia skóry. Nie zauważyłam też, żeby sama z siebie jakoś specjalnie oczyszczała pory. Dobrze jednak radzi sobie z tym w połączeniu z peelingiem. Nadmiar sebum pochłania bardzo ładnie. Skóra po niej rzeczywiście jest delikatna i matowa. Z pewnością nie zwęża porów, ale w to akurat nie wierzyłam przy jej zakupie. Wystarcza mi, że skóra jest gładka w dotyku i się nie błyszczy przez długi czas. Gdyby nie to, że jej zmycie pochłania wiele czasu (i wody, którą staram się oszczędzać), zaliczyłabym ją do maseczek idealnych. Mimo wszystko jednak warto ą wypróbować.

3 sierpnia 2014

023. Zagadki Gordianusa. Rzymska krew, Dom westalek.

Przy okazji pisania recenzji "Troi" wspomniałam, że bardzo lubię książki, których akcja toczy się a starożytności. Grecja, Egipt, Rzym - żadna różnica. Ważne, żeby działo się bardzo, baaardzo dawno temu. Kiedy na półce w bibliotece zobaczyłam tę książkę, wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Teraz. Mimo że w domu czekało jeszcze na mnie kilka nieprzeczytanych tytułów.


Kryminalne powieści z czasów rzymskich. Zaciekawiło mnie to połączenie. I to tak bardzo mnie zaciekawiło, że całą książkę (prawie 700 stron), przeczytałam w mniej niż tydzień. Całość podzielona jest na kilka osobnych opowieści - z czego jedna zajmuje dobre kilkaset stron, reszta góra kilkanaście. Gdyby nie format, opowieści byłyby idealne do czytania w autobusie - jedna historia na jeden kurs. Wygodna jednak dla kogoś, kto na czytanie ma czas tylko w weekend. Spokojnie można przez dwa dni przeczytać jedno opowiadanie i w następny weekend wrócić do następnego, nie martwiąc się o to, że po kilku dniach zapomni się co było na początku książki.

Głównym bohaterek książki, jest tytułowy Gordianus. Reszta przewijających się postaci powtarza się, są to jednak postacie poboczne. W każdej z opowieści Gordianus, będący kimś w rodzaju prywatnego detektywa, pomagającego rzymskim mówcom (odpowiednikom prawników) zdobyć argumenty służące do obrony ich klientów, bierze udział w rozwiązywaniu innej zagadki. Raz jest to morderstwo kota, innym razem lemury (duchy) czy chodzący zmarli. Każda ze zbrodni jest osnuta tajemnicą i pełna zagadek, które Gordianus stopniowo rozwiązuje. Na niektóre rozwiązania można wpaść samemu podczas czytania, inne jednak są kompletnym zaskoczeniem. 

Podsumowując, książka zdecydowanie warta przeczytania. Nawet przez kogoś, kto nie przepada za książkami historycznymi. Jest to jak najbardziej kryminał, a starożytność jest tu tylko tłem. Wiem, że autor kontynuował pisanie o przygodach Gordianusa. Mam zamiar przeczytać jeszcze inne jego książki, ponieważ styl ma bardzo przyjemny. Lekko się go czyta, przemawia do wyobraźni, i tworzy naprawdę realistyczne postaci. Gorąco polecam.