7 lutego 2017

262. Denko grudzień/styczeń

W sobotę udało mi się zrobić zdjęcia w pięknym, dziennym świetle. Wyjątkowo nie musiałam latać za nim po całym mieszkaniu - było wszędzie. Chmury poszły precz i słoneczko naprawdę mocno przygrzewało. Głupia ja zamiast jednak od razu zgrać je na komputer i obejrzeć, zostawiłam na karcie pamięci i dopiero wieczorem zgrałam. Okazało się, że połowa jest tak rozmazana, że widać praktycznie tylko kolory. Koniec końców zdjęcia wcale nie są ładne, bo musiałam je zrobić przy sztucznym świetle. Jak mi się już marzą długie dni, kiedy to o godzinie 19 jest jeszcze jasno..

 1. Garnier Fructis, Szampon wzmacniający Fresh - Szampon ładnie pachniał zielonym jabłuszkiem, dobrze mył włosy i nie podrażniał skóry głowy. Nie plątał, włosy bardzo łatwo się po nim rozczesywały. Moje włosy wyglądały po nim bardzo ładnie. Delikatnie błyszczały, wyglądały świeżo. Zdecydowanie częściej muszę sięgać po drogeryjne szampony, bo moje włosy po prostu je lubią.

2. Palmolive, Szampon Silky Shine Effect - O tym szamponie mogę właściwie powiedzieć to samo co o poprzedniku. Jedyna znacząca różnica to zapach. Obydwa jednak były świeże i dawały uczucie bardzo czystych włosów.

3. Ziaja, Szampon wzmacniający kuracja kaszmirowa - Gładkość, miękkość i połysk zamknięte w niepozornej buteleczce. Jedyny minus to za słodki zapach, ale dało się go przeżyć. RECENZJA

4. Yves Rocher, Odżywka odbudowująca - Prawdziwy rarytas wśród odżywek. Włosy są po niej niezwykle miękkie, bardziej mięsiste i lejące. A do tego pięknie pachną. Niestety, taka pojemność wystarcza mi zaledwie na kilka użyć. RECENZJA


5. Ziaja, pasta oczyszcająca liście manuka - Absolutny hit wśród peelingów do twarzy. Mnóstwo ostrych drobinek dokładnie złuszcza martwy naskórek i pozostawia twarz niezwykle gładką i miękką. Zmiana jest widoczna gołym okiem już po pierwszym użyciu. Na sucho mamy naprawdę mocne zdzieranie, na mokro trochę słabsze, ale równie efektowne. RECENZJA

6. Eveline, dwufazowy płyn do demakijażu oczu - Przeciętny płyn. Z tuszem radził sobie średnio i zawsze coś tam zostawiał. Nie było jednak tłustej klejącej powłoczki na skórze.  

7. Conny, Maska oczyszczająca w płachcie węgiel drzewny - Żadna z niej maska oczyszczająca. Ani nie zmatowiła cery, ani nie oczyściła porów, nie dała tego odświeżenia i wręcz wysuszenia, które dają maseczki oczyszczające. O dziwo, całkiem nieźle nawilżyła cerę, a efekt nie był chwilowy.

8. Próbka Holika Holika, Żel aloesowy - Jedyna próbka, jaką udało mi się zużyć. Rewelacyjny żel, bardzo wydajny. Ta mała próbka wystarczyła mi na tydzień. W grudniowej edycji Liferii trafił mi się żel aloesowy Mizon, więc na razie powstrzymam się z zakupem Holika Holika. Ale tylko na razie, bo jego zapach jest tak piękny, że koniecznie muszę mieć opakowanie pełnowymiarowe. Zwłaszcza na lato, kiedy zaczną się poparzenia i podrażnienia od słońca, a w moim przypadku również od pyłków roślinnych od pracy w ogrodzie.


 9. Bielenda, Dwufazowy olejek do kąpieli Afyka - Bardzo ciekawie pachnący delikatny olejek. Niestety, zupełnie nie dawał tego nawilżenia, które kojarzymy z olejkami. Wręcz przeciwnie, skóra po nim była lekko wysuszona. Mimo wszystko podobał mi się ze względu na swój niepowtarzalny zapach. RECENZJA

10. Farmona Nivelazione, Drenujący peeling antycellulitowy do mycia ciała - Tak gęstego i tak ostrego peelingu nie miałam nigdy. Wprost zdzierał skórę. Stosowałam go jedynie na nogi, ponieważ na resztę ciała był za mocny. Nieprzyjemnie pachniał i miał tendencję do brudzenia wanny, ale mimo wszystko działał rewelacyjnie. Po masażu z tym peelingiem moje nogi, a zwłaszcza uda, wręcz parzyły, tak szybko krew w nich krążyła. RECENZJA

 
11. Perfecta, Masło do ciała limonka i trawa cytrynowa - Piękny, cytrusowy zapach i dobrze wchłaniająca się formuła. Przy stosowaniu codziennie masło utrzymywało skórę w odpowiednim nawilżeniu. Nie ma jednak opcji, żeby poradziło sobie użyte raz na jakiś czas. Delikatne i niezbyt gęste, świetnie nadawałoby się na lato.

 

12. Evree, Regenerujący krem do rąk - Bardzo gęsty i tłusty krem. Długo się wchłaniał i ogólnie średnio nadawał do używania w ciągu dnia. Świetnie radził sobie jednak nawet z mocno wysuszoną skórą. Wszelkie podrażnienia łagodził od razu, przynosząc ulgę sponiewieranym dłoniom, a stosowany przez dłuższy czas poprawiał ich kondycję. RECENZJA

13. Yves Rocher, Chłodzący żel do stóp - Przyjemny gadżet, bardzo dobry na lato. Przyjemnie chłodził stopy, zwłaszcza te zmęczone. RECENZJA

14. Kneipp, BIO-olejek do ciałoa - Pachniał cudownie, nawilżał jednak średnio. Do tego dochodziła sama formuła olejku, a więc wchłanianie w 99%. Ten 1% zawsze na skórze zostawał i strasznie mnie denerwował. RECENZJA


15. Paese, Transparentny puder ryżowy - Przez trzy lata był to mój ulubieniec i jedyny puder w kosmetyczce. Teraz zamieniłam go na również transparentny Pierre Rene. Dużo tańszy, ale też nie matowi na tak poprzednik. Tak więc do Paese na pewno jeszcze wrócę. 

16. Avon, Baza pod cienie - Absolutny must have w mojej kosmetyczce. Bez tej bazy nawet nie tykam cieni czy kredki do oczu. Tania i bardzo wydajna, utrzymuje makijaż na powiece ok. 10 godzin - zależy od tego co robię i jaka jest pogoda. 



No i jak zwykle prawie noc mnie zastała. Zupełnie nie potrafię się ogarnąć, przysiąść do bloga i napisać notkę za jednym zamachem. Wiecznie gdzieś łażę i coś tam na boku robię. A efekt widać na blogu - posty raz na ruski rok.
 

 

 


2 lutego 2017

261. Ziaja, szampon wzmiacniający Kuracja Kaszmirowa


Z Ziają jest mi bardzo po drodze. Ich sklep mam pod nosem, do tego ich kosmetyki kupić mogę nawet podczas zakupów spożywczych w supermarkecie. Lubię ich mydła, kremy do rąk, balsamy, produkty do pielęgnacji twarzy (mój ulubiony peeling z serii liście manuka). Ale jakoś nigdy jeszcze nie zainteresowałam się produktami do włosów. Dopiero kilka bardzo pozytywnych recenzji na temat szamponu i maski z kuracji kaszmirowej zwróciło moją uwagę na tyle, że specjalnie, nie przy okazji, jak to u mnie często bywa, w pełni świadomie wybrałam się po szampon (i nie wzięłam nic poza nim, co też dobrze świadczy o mojej dorosłości).  



Szampon przeznaczony jest do włosów normalnych, cienkich, delikatnych i suchych. Dlatego też jego działanie ma być przede wszystkim delikatne, wzmacniające i nawilżające. Producent obiecuje nam również objętość i lekkość bez obciążania włosów. A wszystko to za sprawą olejku amarantusowego. 





SKŁAD
AQUA, SODIUM LAURETH SULFATE, COCAMIDOPROPYL BETAINE, AMMONIUM LAURYL SULFATE, GLYCOL DISTEARATE, LAURETH-4,POLYQUATERNIUM-10, AMARANTHUS CRUENTUS SEED OIL, HYDROLYZED KERATIN, LAURETH-2, SODIUM CHLORIDE, SODIUM BENZOATE, PARFUM, LINALOOL, CITRIC ACID, CI 16035, CI 17200.


Typowa dla marki buteleczka mieści w sobie 300 ml szamponu. Aż zdziwiona byłam, że szamponu wystarczyło mi na tak długo. Nie oszczędzałam go jakoś specjalnie. Szampon dość słabo się pieni, więc tym bardziej używałam go więcej, a i tak wystarczył na ponad miesiąc codziennego stosowania. Miał dość gęstą konsystencję i śliczny różowy kolor. Po wyciśnięciu na dłoń przypominał mi klej do protez. Pachniał słodko, trochę jak perfumy. Niestety, niezbyt udane. Zapach dla mnie był sztuczny, i gdyby był mocniejszy bardzo by mi przeszkadzał. Ale że mocą nie powala, spokojnie dało się go znieść. Krem do rąk, również z serii kaszmirowej, pachniał zupełnie inaczej. Tamten zapach był dla mnie piękny, więc rozczarowałam się, kiedy tu poczułam coś całkiem innego.




Szampon stosowałam codziennie przez ponad miesiąc, i przez cały ten czas nie zauważyłam żadnego podrażnienia skóry głowy, swędzenia czy łupieżu. Dla mnie więc jest on bezpieczny, mimo że w ciągu ostatniego roku wiele miałam szamponów, gdzie pod koniec butelki zaczynał mnie strasznie swędzieć skalp. Tu obyło się bez takich rewelacji. Pojawiły się za to inne efekty, zdecydowanie przyjemne i pożądane. Mięciutkie włosy, które dostały nowej energii. Było ich faktycznie jakby więcej, na długości nawet bardziej niż przy skalpie. Były bardziej zdyscyplinowane, nie targały się i ładnie rozczesywały nawet bez pomocy odżywki - o ile rozczesywałam je zaraz po wyschnięciu a nie na drugi dzień rano. Największą zmianę zauważyć można było dotykając włosów. Były gładkie i miękkie, a po dokładnym wyszczotkowaniu nabierały zdrowego blasku. Szampon okazał się wielkim hitem i na pewno jeszcze do niego wrócę, tym bardziej, że kosztuje mniej niż 10 zł. No i z pewnością wypróbuję również maskę, najlepiej w duecie z szamponem.