Jakiś czas już nie pojawiały się wpisy z mixem zdjęć. Przejrzałam telefon i zapraszam was na małe podsumowanie ostatnich dwóch miesięcy.
Początek lipca minął pod znakiem poszukiwań sukienki na chrzciny. Z jednej strony chciałam coś przede wszystkim wygodnego i niezbyt eleganckiego, a z drugiej wiedziałam, że reszta rodziny się wystroi. Na wieszaku sukienka traci swój fason, ale do mojej figury pasuje idealnie. Znaleziona w Sinsay.
Wizyta na polskiej wsi. Maki są takie śliczne. Szkoda, że zupełnie nie nadają się do wazonu.
Pierwszy grzyb. To nic, że niejadalny. Zawsze powtarzam, że jak są takie to zaraz i prawdziwki będą.
Jagody! Nie mogłam się oderwać od krzaczków. Gdyby nie nadciągająca burza spędziłabym nad nimi kilka godzin. Bo jagody prosto z krzaczka smakują najlepiej :)
Jagody w innej formie. Tym razem kupne, bo ciasto pieczone po powrocie do domu. To ciasto zdążyłam upiec w ciągu ostatniego miesiąca z sześć razy. Kombinuję z różnymi owocami, a raz nawet bez proszku do pieczenia.
Wersja z wiśniami, zdecydowanie najbardziej udana.
Kompot z wiśni. Szybki, prosty, a jaki smaczny.
Oprócz kompotu z wiśnia w lipcu stale piłam wodę z miętą. Nie ma bardziej orzeźwiającego napoju.
Tak się dokształcałam :) Z czytania gazetek wynikła już jedna rzecz - pierwsza hosta ogrodzie.
Najnowsze nabytki - taca z Kik oraz latarenka z Ikei, tym razem biała.
Tak mnie ostrzegają w parku. Żaby to moja wielka fobia odkąd tylko pamiętam. Po prostu truchleję ze strachu, kiedy takie żabisko wyskakuje mi pod nogi. Bardzo denerwują mnie uwagi innych "przecież cię nie ugryzie". A ciasne pomieszczenie zabije? Pająki też wszystkie jadowite?
W te wakacje nigdzie jeszcze nie udało mi się wybrać. Planuję jednodniowe wypady do zoo i Krakowa, może do Wrocławia, bo nie widziałam jeszcze tamtejszego ogrodu japońskiego. No i chciałoby się znowu po Tatrach pochodzić, ale to raczej jesienią. Tyle planów a czasu coraz mniej :) A jak wam mijają wakacje? Odkryliście w tym roku jakieś fajne miejsce, które warto odwiedzić?
Śliczne migawki <3 Placuszki smakowite :)
OdpowiedzUsuńmmm ale pysznie :-)
OdpowiedzUsuńwody z miętą bym się napiła, a i kawałek ciasta bym wciągnęła :) moja 'teściowa' robi podobne i też wypróbowuję różne owoce :)
a z jagodami to lepiłam z mamą pierogi mmm
Lubię jagody. Dostałam wielką miskę od chrzestnego :)
OdpowiedzUsuńte dwa ciasta przygarne tu i teraz:P
OdpowiedzUsuńRównież ubolewam nad tym, że maki takie piękne a nie nadają się do wazonu...są takie delikatne.
OdpowiedzUsuń