Film rozpoczyna się od masakry małej chińskiej wioski, z której zostaje uprowadzona młoda dziewczyna, Nana. Sebastian, dowodzący napaścią, zabija miejscowego uzdrowiciela, Aroona, który, jak się później okazuje, jest Wybrańcem - oznacza to, że potrafi uzdrawiać ludzi i sam nie może umrzeć. Pewien lekarz w filmie wiąże to z tytułowymi Papierami Łazarza i jakąś indyjską legendą, nigdzie jednak nie znalazłam nic na jej temat, może więc to być wymysł reżysera.
Nana, porwana dziewczyna, jest główną bohaterką. Sebastian sprzedaje ją do burdelu, gdzie Nana spędza rok, uzależniając się od heroiny i zarażając wirusem HIV. Jej pracodwaczyni (która później okazuje się mężczyzną) i Sebastian sprzedają ją jako żonę dla bogatego mężczyzny. Tuż po ślubie Nana ma zabrać walizkę z pieniędzmi, a Sebastian zabić jej męża. W końcu jednak to Nana zmuszona jest go zastrzelić.
Uciekając z hotelu spotyka Lonny'ego Smitha, który okazuje się - ta da dam - jej kolejnym mężem, z którym Sebastian umówił ją na ten sam dzień. Lonny jest chory na serce i lada dzień umrze. Obiecał przyjacielowi, którzy już nie żyje, że przed śmiercią ożeni się gdzieś na wschodzie.
Podczas wspólnej ucieczki przed ścigającym parę (a właściwie dwie walizki z pieniędzmi, którzy ci mają) Sebastianem, Nana i Lonny zakochują się, a po dodarciu w rodzinne strony Nany, pobierają. Tej samej nocy Lonny umiera.
Rano do wioski dociera Sebastian i policjant, który go ściga. Najważniejsze jednak wydają się wydarzenia rozgrywające się pomiędzy życiem a śmiercią, na plaży, na która trafiają wszyscy, którzy umrą. Na Lonny'ego czeka tam Aroon, Wybraniec, i prosi by chłopak zajął jego miejsce. Tak więc Lonny wraca do życia i znów ginie, zastrzelony przez Sebastiana, chwilę po tym, jak z tej samej broni ginie Nana. Nad jeziorem dochodzi do kolejnej wymiany - Lonny umiera na dobre, Nana wraca jako nieśmiertelna uzdrawiaczka.
Jak tak czytam ten opis, film wydaje się jakąś głupią parodią. A wcale taki nie jest. Może to nie jakaś perełka, ale też nie gniot. Film, który da się obejrzeć.
Poza wątkiem Wybrańca, który naprawdę nieźle miesza (szczególnie na początku, jeszcze zanim wiadomo, że niektóre sceny wyprzedzają w czasie fabułę), cała reszta jest naprawdę poruszająca. Jeśliby wywalić z filmu wszystkie te sceny, w których Aroon umiera i znowu wraca magicznie do życia, mamy historię uprowadzonej młodej dziewczyny, która będąc na samym dnie, spotyka prawdziwą miłość. To spotkanie dwojga młodych ludzi, których w życiu nic już nie czeka oprócz śmierci (w końcu Nana też jest chora). Wzajemna miłość jest dla nich zaskoczeniem i nadzieją na lepsze życie. Jak się okazuje, złudną nadzieją.
I jeszcze zwiastun. Jak dla mnie okropny, szczególnie te skośne napisy i przerywniki ze zbliżeniami ich twarzy. Całość wygląda po prostu głupio i nie oddaje atmosfery filmu.
Widział ktoś może ten film? Albo słyszał cokolwiek o Papierach Łazarza? Co myślicie o tej recenzji?
Pozdrawiam wszystkich odwiedzających i komentujących.
Ładny blog, a co do recenzji to trochę dsnfhishfoewishgio (czytaj: nie moge się wysłowić, jakby chaotyczna) :P. Jeśli mam być szczera, to do tego bloga zachęciła mnie jego nazwa - byłam ciekawa, o jakich rzeczach tu piszesz :D.
OdpowiedzUsuńhttp://magdziatynawicia.blogspot.com/
Nie widziałam filmu i nie za bardzo ciągnie mnie do obejrzenia "Papierów Łazarza". Przede wszystkim dlatego, że najpierw muszę zabrać się za nadrabianie zaległości w klasykach (to wstyd nie widzieć "Skazanych na Shawshank"). Zresztą fabuła nie porywa.
OdpowiedzUsuńPrzypomniałaś mi, że mam do napisania recenzję na polski ;_;