26 czerwca 2015

107. Bielenda, aktywne serum korygujące

Dziś będzie o kosmetyku, po którym spodziewałam się naprawdę wieeele. Chyba aż za wiele. Zostałam skuszona pochlebnymi ocenami i ślepo zaufałam, pewna, że i u mnie to cudo zadziała. O czym mowa?


Serum prezentuje się bardzo ładnie. Szklana buteleczka z pipetką zapakowana jest w biało-zielony kartonik, a do środka zapakowana jest dodatkowo ulotka.


Serum jest bezbarwne, niestety nie bezzapachowe. Trudno mi określić, czym właściwie pachnie. To bardzo specyficzny zapach, który na początku strasznie mnie drażnił. Nie jest na szczęście wyczuwalny po nałożeniu kremu. Konsystencja troszkę lepka. Po posmarowaniu nim twarzy zostaje na niej lepka powłoczka, która wydaje się ją oblepiać. To trochę takie uczucie, jakby miało się na twarzy maseczkę, którą się potem zrywa a nie zmywa.


Jakie działanie obiecuje nam producent?




Jak serum spisało się u mnie? Na pierwsze efekty nie musiałam długo czekać. Już po kilku dniach zaczęło się intensywne oczyszczanie twarzy. Wielki bąble pojawiły się na całej twarzy. Co jedne zniknęły, pojawiały się nowe. Dopiero po jakimś czasie zorientowałam się, że to po prostu zapchał mnie potwornie krem do twarzy, który zaczęłam używać jednocześnie z serum.

Na dwa tygodnie odstawiłam i krem i serum, a później wróciłam do tego drugiego. Wtedy też zaczęło się złuszczanie, i to bardzo porządne. Skóra dosłownie zeszła mi z całej twarzy, a twarz zrobiła się bardziej miękka i delikatna. Nie wiele jednak pomogło to na przerbarwienia, a przyznam, że to głównie o nie mi chodziło.
Po około 10 dniach złuszczanie się skończyło i nie było żadnych innych efektów. Serum wykończyłam w całości, ale moja twarz dużo dobrego z tego nie wyniosła. Pozbyłam się trochę starego naskórka, ale to wszystko. Wysuszyłam sobie za to bardzo dłoń, którą rozprowadzałam serum po twarzy. Podczas jej mycia starałam się, żeby woda nie rozmazywała serum po całej dłoni, a i tak miałam ją strasznie przesuszoną (tylko tę jedną!).

Tak więc do serum nie wrócę więcej, kremu raczej też nie będę próbowała. Nie polecam, bo nie mam za co. 

 



10 komentarzy:

  1. Mimo wszystko mam ochotę wypróbować ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda :( ja nigdy nie testowałam żadnego serum tej marki, ale zakup nawilżającego nawet rozważałam...

    OdpowiedzUsuń
  3. Kupię po lecie i sprawdzę co u mnie zdziała.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja mam tonik z tymi kwasami Norel, jednak teraz, w lecie go nie używam z uwagi na słońce. Nie chcę ryzykować przebarwiań, do których i tak mam skłonność. Za to wczesną wiosną używałam - tylko na noc i złuszczenie trochę oczyściło mi skórę ze starszych przebarwień, co mnie ucieszyło.

    OdpowiedzUsuń
  5. Chyba też się nie skuszę, ale ciekawi mnie olejek na noc z Bielendy

    OdpowiedzUsuń
  6. Mnie kusi z tej serii wersja nawilżająca, ale póki co mam kilka innych podobnych produktów w zapasach.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam je w zapasach, ciekawe jak się u mnie sprawdzi.

    OdpowiedzUsuń

1. Nie toleruję wymieniania się obserwacjami. Jeśli mój blog Ci się podoba - zaobserwuj. Jeśli spodoba mi się Twój - zrobię to samo.
2. Komentarze zawierające tylko zaproszenia na blogi będą ignorowane. Na całą resztę na pewno odpowiem na Waszych blogach.