Sesja egzaminacyjna oraz ciężki okres w pracy zupełnie pozbawiły mnie sił. Będąc w domu miałam siłę tylko na czytanie książek i oglądanie seriali. Na Waszych blogach mam jeszcze większe zaległości niż na moim własnym. Dziś, zaglądając na blogerra, uświadomiłam sobie ile to już czasu minęło. I że naprawdę mi tego brakowało.
Dziś lekki post z nowościami z końcówki grudnia i stycznia. W lutym, póki co, kupiłam tylko pastę do zębów i kredkę do oczu :) Przybyło za to nowych ubrań i torebek, więc tak czy inaczej nic mi się przyoszczędzić nie udało.
W moich trudach o naturalne fale postanowiłam wspomóc się lotionem Joanny do układania włosów. Pachnie ładnie, włosy faktycznie są po nim bardziej podatne na układanie (loczki po warkoczykach były bardziej widoczne), bardzo jednak skleja włosy.
Lakier Palette jak to lakier, rzadko go używam, bo rzadko cokolwiek udaje mi się na włosach wyczarować, żeby to utrwalić. Lakierów jednak bardzo nie lubię. Po spryskaniu nimi włosów czuję się, jakbym miała na głowie hełm.
Szampon Yves Rocher już kiedyś miałam, bardzo fajny, mimo że nic nadzwyczajnego nie robił. Szampon piwny Barwy miał nadawać włosom blask, niestety tego nie robi. Świetnie za to je oczyszcza, stosuję więc co któreś mycie do dokładniejszego oczyszczenia skóry głowy.
Bananowa maska Kallos nawet jako odżywka spisuje się bardzo dobrze. Zapach jednak na włosach zupełnie nie pozostaje. Albo moje włosy są jakieś dziwne, albo ta wersja tak ma.
Jednym z pierwszych kosmetyków w moim życiu był tonik ogórkowy Ziaja. Jego zapach przypomina mi tamte odległe czasy. Działa bardzo dobrze, świetnie odświeża. Woda różana kupiona w okazyjnej cenie, jeszcze nie wypróbowana. Z Avonu zamówiłam sobie również plastry oczyszczające na nos. Z żalem jednak przyznaję, że nie działają zupełnie. Kolejnymi wypróbowanymi plastrami oczyszczającymi były plastry z Douglasa. Tu już widać działanie, chociaż cudów nie ma się co spodziewać.
Moje pierwsze masło do ciała The Body Shop. Nareszcie wiem, czym się wszystkie jego fanki tak zachwycają. Zapach uzależnia. Szkoda tylko, że za tę przyjemność trzeba dużo zapłacić, nawet na promocji. Masła z Avonu też ładnie pachną, a kosztują już dużo mniej. Wersja z perłami pachnie delikatnymi kwiatami, czeka sobie w zapasach.
Mydło do rąk Boutique to taka moja przedświąteczna fanaberia, która miała pięknie orientalnie pachnieć, a w ostateczności okazała się małym bubelkiem. Zapach jest zwyczajny i na dłoniach zupełnie niewyczuwalny. Jedyna zaleta to mega wydajność.
Nawilżane chusteczki z Biedronki to jedyne, jakie mój nos toleruje. Ani żadne inne zapachowe chusteczki, ani tym bardziej żele antybakteryjne, nie mogą być przeze mnie używane. Każdy zapach jest dla mnie obrzydliwy, kiedy czuję go na moich dłoniach, i w efekcie dłonie są wtedy dla mnie jeszcze bardziej brudne. Te chusteczki pachną miętą i jako jedyne mi pasują.
W styczniu przyszła też pora na zakup nowego opakowania pudru ryżowego Paese. Poprzednie wystarczyło mi na rok, i w tym czasie nie używałam żadnego innego pudru. To mój absolutny ulubieniec. Świetnie wygląda nie twarzy, nie muszę się bać, że źle dobiorę kolor, i długo matowi moją tłustą cerę. A do tego jest niesamowicie wydajny. Czego chcieć więcej? Do pudru dostałam gratis cień do powiek w bardzo jaśniutkim matowym kolorze, który widoczny jest tylko solo.
Kolejne dwa nabytki z Avonu okazały się wielkimi hitami. Mowa o bazie pod cienie oraz wysuszaczu lakieru. Ich działanie jest niesamowite. Biorąc pod uwagę jeszcze ich ceny, są to prawdziwe perełki.
Paletka cieni NYX Love in Rio w kolorze En Fuego zauroczyła mnie pięknym bordowym kolorem. Na powiece wygląda on zupełnie inaczej, jest dużo ciemniejszy. Bardzo jednak mi się te kolory podobają i ostatnio często ich używam. Trwałość jest bardzo dobra, a w połączeniu z bazą wręcz rewelacyjna.
Na stronie Farmony znalazłam duże obniżki. Kupiłam dwa mini peelingi do ciała (koszt ok. 2 zł. za buteleczkę), mgiełkę do włosów skrzyp polny, której ciągle zapominam używać, punktowe serum na wypryski (dzieła niezbyt mocno, ale działa), drenujący peeling antycellulitowy oraz krem dla mamy. Do zamówienia dostałam całe mnóstwo próbek i gratisów, aż sama byłam zaskoczona. To co widać na górze zdjęcia to aż cztery podwójne saszetki maseczki do twarzy (kategoria wiekowa mojej mamy) oraz dwie tubki kremu pod oczy (również nie mój wiek). Przyjemny gest ze strony sklepu.
W grudniu udało mi się wygrać książkę na blogu Książkoholiczka94 . Lekka, przyjemna historia, w której wszystko kończy się dobrzy. Nie odmużdża :)
Przypominam o trwającym na blogu konkursie.
Wow sporo wspaniałości ;) ja mam w planach zakupić bananową maskę,oby u mnie zapach dłużej wytrzymał
OdpowiedzUsuńbardzo lubię Farmonę :) te peelingi są świetne :)
OdpowiedzUsuńSporo dobroci tu widzę :)
OdpowiedzUsuńOj bardzo dobrze wspominam zapach tego masła TBS <3
OdpowiedzUsuńOj bardzo dobrze wspominam zapach tego masła TBS <3
OdpowiedzUsuńMaski z Kallosa uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńMaskę bananową i peelingi tutti frutti bardzo lubię - moi ulubieńcy :)
OdpowiedzUsuńMasła do ciała z TBS mają piękne zapachy i sprawdzają się u mnie pod względem pielęgnacji, ale niestety nie są na moją kieszeń - jedynie od czasu do czasu mogę sobie pozwolić na większe opakowanie. Sporo fajnie zapowiadających się kosmetyków wypatrzyłam u Ciebie :)
OdpowiedzUsuńExtra nowości, mam kallosa po otwarciu zapach nieziemski ale no niestety na moich też zbyt długo się nie utrzymuje :(
OdpowiedzUsuńFajne nowości, maski Kallos bardzo polubiłam
OdpowiedzUsuńMaski kallos są świetne:) puder ryżowy paese kupowałam kiedyś bardzo często. Teraz odkryłam fixer z ecocera i jest genialny:)
OdpowiedzUsuńWidzę dużo nowości ci przybyło :)
OdpowiedzUsuńU mnie te plastry w żelu z Avonu też się zupełnie nie sprawdziły, wysuszacz również, natomiast z bazy jestem bardzo zadowolona :)
O jacie ile tego ;)
OdpowiedzUsuńSporo nowości :) miłego używania ;))
OdpowiedzUsuńBardzo lubię ten puder ryżowy Paese.
OdpowiedzUsuń