13 maja 2016

191. Yankee Candle: Cosy by the fire, Champaca blossom, My serenity, Riviera escape

Maniaczką wosków zapachowych nie jestem. Kupuję je i palę od czasu do czasu, ale jednak na ich punkcie nie wariuję. Poznałam już trochę zapachów, dlatego dziś mam dla Was podsumowanie kilku z nich. Na pierwszy ogień idzie...

Cosy by the fire


Wosk ze świątecznej linii zapachowej Yankee Candle z serii Classic o zapachu ciepłej mieszanki imbiru, goździka i pomarańczy zharmonizowana z nutami drzewnymi.


Wosk pachnie dokładnie tak, jak opisano na stronie. Czuć w nim dużo pomarańczy i przypraw. Obrazek pewnie robi swoje, ale dla mnie wosk pachnie po prostu grzanym winem. Jest to zapach ciężki i ciepły, idealny na zimę. Do cieplejszej pory roku nie pasuje zupełnie. Nie czuć w nim chemii. Dla wrażliwszych nosów większa jego dawka może być męcząca, ja go jednak uwielbiam.


Champaca blossom

Wosk z kwiatowej linii zapachowej Yankee Candle z serii Classic. Wyczuwalne aromaty: kwiaty magnolii champaca.

Na sucho wosk pachnie bardzo świeżo, trochę pudrowo. Słodkość przełamana jest nutką kwaskową, przez co zapach staje się nieprzytłaczający i ciekawszy. Niestety po odpaleniu wszystko to znika. Wosk jest tak słaby, że nie czuć go w ogóle. Musiałabym pewnie wrzucić całą tartę na raz, żeby napełnić pokój zapachem.


My serenity

Wosk z rześkiej linii zapachowej Yankee Candle z serii Classic o zapachu słodkich gruszek i orzeźwiających pomarańczy z dodatkiem tropikalnych kwiatów oraz subtelnego piżma.
Dla mnie "my serenity" nie pachnie rześko. Pomarańczy nie wyczuwam w nim wcale. Jest słodko i trochę płasko. Czuć mieszankę owoców i kwiatów, które pachną całkiem przyjemnie, po jakimś czasie jednak potrafią znużyć. Przydałoby się więcej cytrusów. Moc wosku jest średnia. Na początku wrzucam go więcej, żeby coś poczuć, szybko jednak muszę go gasić, ponieważ zapach długo utrzymuje się w powietrzu i po niedługim czasie zaczyna mnie drażnić swoją słodkością.

Riviera escape


Wosk z rześkiej linii zapachowej Yankee Candle z serii Classic o zapachu delikatnej bryzy morskiej połączonej z aromatem śródziemnomorskich kwiatów oraz niewielkim dodatkiem ambry.

Niepowtarzalny zapach. Najmocniej czuć tutaj po prostu sól, kwiaty też są, ale daleko w tle. Całość jest bardzo rześka, aż drapie w gardło. Dodatkowo wosk ma ogromną moc - wystarczy dosłownie odrobina, żeby zapach rozszedł się w całym, nawet dużym pomieszczeniu. Trochę obawiałam się, czy po odpaleniu nie będę czuła toaletowej morskiej bryzy, ale na szczęście nic takiego nie miało miejsca. 


To są zapachy, które mam odpieczętowane i które aktualnie palę (poza cosy by the fire, na ten zapach już późno). Największym ulubieńcem jest riviera escape, palę go najczęściej i z największą przyjemnością.





10 komentarzy:

  1. Riviera Escape chętnie bym przygarnęła :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Żadnego z zapachów nie mam ale chętnie bym wypróbowała. Moim ulubionym jet Wedding day <3
    Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam piękne zapachy :) woski palę od niedawna i rzadko ale bardzo lubię :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja uwielbiam woski :D ale tych nie znam :O

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja już w ogóle nie mam chęci na woski:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wspaniale pachna
    :D
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawa jestem tych zapachów! Muszę sobie kupić któryś z nich. :-)

    Pozdrawiam,
    www.kosmetykiani.pl

    OdpowiedzUsuń
  8. Muszę uzupełnić swoje woskowe braki ;)

    OdpowiedzUsuń

1. Nie toleruję wymieniania się obserwacjami. Jeśli mój blog Ci się podoba - zaobserwuj. Jeśli spodoba mi się Twój - zrobię to samo.
2. Komentarze zawierające tylko zaproszenia na blogi będą ignorowane. Na całą resztę na pewno odpowiem na Waszych blogach.