Na blogach z fan fiction oraz autorskimi opowiadaniami oczy sobie
wypatrzyłam. W liceum miałam taki okres, że zamiast książkami
zaczytywałam się historiami pisanymi w internecie, głównie fan
fiction na podstawie książek o Harrym Potterze. Przez wiele lat
sama również próbowałam sił w tej tematyce. Kiedy więc do
moich rąk trafiła książka z wydanym fan fiction polskiej autorki,
od razu poczułam do niej sentyment. Dla informacji osób, które być
może nigdy się z tym określeniem nie spotkały, fan fiction to
fikcja pisana przez fanów książki, filmu albo rzeczywistych osób,
np. zespołów muzycznych czy piłkarzy, z wykorzystaniem imion
bohaterów, miejsc, w których toczy się oryginalna akcja filmu czy
książki bądź po prostu życie idoli, a także zdarzeń
powiązanych z tymi postaciami. W „Brudnym świecie” nie
doszukałam się niczego znajomego. Ani filmu, ani książki, ani
zespołu. Pogmerałam w internecie i jedyną wzmiankę znalazłam na
blogu Anety Rzepki, jakoby miało być to fan fiction „Zmierzchu”. Pojęcia nie
mam, skąd taka informacja, bo ja tam nie wyczuwam ani Edwarda, ani
Belli. Wprawdzie jest jakiś Jacob, ale chodzi na dwóch nogach i
zdecydowanie futrem nie porasta.
„Brudny świat” jest opowieścią o trudnej miłości, która
z początku wydawała się zupełnie niemożliwa. Kathrina Russell
jest samotną matką po przejściach z ogromnym talentem, która
dzięki swojemu uporowi została tekściarką popularnego zespołu
rockowego. W pracy poznaje zepsutego, nie mającego za grosz szacunku
do kobiet rockmana, w którym powoli się zakochuje. Również i w
Tommym Cordellu budzą się ludzkie uczucia, mężczyzna stwierdza,
że ma dość takiego pustego życia, jakie wiódł dotychczas, i że
bardziej pociąga go normalne, pełne ciepła życie z Kati, w której
zakochuje się do szaleństwa. Nic nie jest jednak takie łatwe,
kiedy jest się osobą publiczną, a do tego jest się furiatem,
który jest o wszystko zazdrosny i z jednej skrajności wpada w
drugą. A to wszystko, oczywiście, na oczach paparazzi. Ponadto,
zarówno Tommy jak i Kati skrywają sekrety z przeszłości, o
których woleliby nigdy więcej nie mówić. Takie tematy są jednak
bardzo pożądane w świecie show biznesu.
Historia miłości Kathriny i Tommiego jest bardzo oklepana i
schematyczna. Od pierwszych stron wiadomo w jakim kierunku zmierza
fabuła. Mniej więcej w połowie książki robi się ciekawiej,
ponieważ pojawia się wątek kryminalny, dalej jednak autorka
kiepsko radzi sobie w wątkami pobocznymi. Mamy dwójkę głównych
bohaterów, którzy są prawdziwymi gwiazdami książki, a cała
reszta pojawiających się postaci to tacy papierowi statyści,
większość zupełnie bezosobowa, pojawiająca się tylko wtedy,
kiedy tło jest niezbędne.
W „Brudnym świecie” wszystko jest trochę przerysowane. Każda
kłótnia przebiega w bardzo dramatyczny sposób, mimo że dotyczy
błahej sprawy. Popularność zespołu Semtex jest tak wielka, że
jego członkowie traktowani są jak władcy świata. Robić im wolno
prawie wszystko, nawet dręczyć innych uczestników imprez, a
ochrona i tak na to nie reaguje, bo to Semtex.
Między innymi w ten sposób autorka powiela stereotypy: zepsutego
ale popularnego rockmana, wrednej modelki, sadystycznego byłego
chłopaka, nachalnych dziennikarzy, wiernej przyjaciółki, która
zawsze ma czas przypilnować dziecka. Lubię świeże, oryginalne
podejście do tego, o czym większość ma z góry przesądzone
zdanie, więc nie przypadł mi do gustu ten zabieg autorki.
Żeby jednak nie było, że wszystko jest takie złe i po książkę nie warto sięgać, muszę wspomnieć, że nie mogłam się od niej oderwać i przeczytałam ją w niecałe dwa dni. Dawno już nie miałam książki, którą przeczytałabym tak szybko. Fakt, kilku zmarszczek mogłam się nabawić, bo czytając kolejną głupotkę za głupotką marszczyłam czoło jeszcze bardziej, ale oderwać się nie mogłam. Coś w tej historii przyciąga uwagę, zajmuje myśli i po prostu hipnotyzuje. Bo niby od początku wiadomo, że wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie, a jednak chce się zakończenie poznać jak najszybciej. Wielkim plusem tej książki jest właśnie zakończenie, które nareszcie wyłamuje się z schematu ckliwej historyjki miłosnej i zaskakuje.
O stylu autorki nie mogę nic złego powiedzieć. Troszkę za dużo było dialogów w stosunku do reszty treści, ale czytało się przyjemnie, nie rzucały się też w oczy błędy stylistyczne. Mimo że po „Brudny świat” drugi raz bym nie sięgnęła, mam ochotę zapoznać się z innymi książkami autorki.
Sama nie wiem czy by mi książka przypadła do gustu ;(
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Usuńraczej to nie moja tematyka do czytania ;)
OdpowiedzUsuńTo chyba w ogóle tematyka stricte dla młodziutkich dziewczyn, maksymalnie licealistek.
Usuńhmmm, może i bym przeczytała :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze tej książki, ale bardzo mnie nią zainteresowałaś. Już sobie zapisałam ten tytuł :) Chciałabym Ci polecić "Mimo moich win" T. Fisher- bardzo wciągająca książka, która opowiada o utraconej, prawdziwej miłości.
OdpowiedzUsuńZapraszam http://natalie-forever.blogspot.com/
Biorąc wszystkie za i przeciw raczej jej nie przeczytam, nie chcę sobie pogłębiać już istniejących zmarszczek ;)
OdpowiedzUsuńTo lepiej po nią nie sięgaj :) Emocje, które wywołują, trwale odciskają się na twarzy.
UsuńMyślę, że mimo wszystko mogłabym po nią sięgnąć :)
OdpowiedzUsuńod paru miesiecy nic nie czytam :(
OdpowiedzUsuń