3 stycznia 2016

149. Ziaja MED - żel myjący kuracja antybakteryjna

Moje włosy doprowadziły mnie dzisiaj do prawdziwego załamania. Zawsze były proste i trudne do ufarbowania - nic a nic się ich nie imało. Po prostu nie ten typ. Nigdy nie były przesuszone ani spuszone, więc nie miałam na co narzekać. Nie interesowały mnie też wymyślne stylizacje i układanie ich, jakoś nam się więc żyło. Od jakiegoś czasu jednak coraz częściej zaczęłam myśleć, jak by to było mieć takie naturalne, grube fale. Od myślenia przeszłam do czynów - pod choinkę poprosiłam prostownicę, żeby nią robić fale. Naoglądałam się filmików instruktażowych na YT zanim w ogóle tknęłam prostownicę. Najpierw było jedno, krótkie podejście na szybko, bo nie było czasu. Nie ważne, czy próbowałam fal, loków czy zwykłego prostowania - moim włosom to zwisało, zero efektów.

Dziś rozgrzałam prostownicę do wyższej temperatury, 190 stopni, starannie rozdzieliłam je na pasma i przystapiłam do dzieła. 15 minut później jedno i to samo pasmo zaczynało już dymić, ale za nic nie chciało się zwinąć. To głupie, ale aż mi się płakać chciało. No bo nawet jeśli robię coś totalnie źle, to jakikolwiek efekt powinien był widoczny. Krzywy skręt, na samym końcu, nie w tę stronę, choćby na chwilę. A tu nic. Aż miałam ochotę rzucić prostownicą. Albo od razu ściąc włosy i więcej na nie nie patrzeć.

Czy ktoś jeszcze ma takie uparciuchy jak ja? Może ktoś zna sposób, jak zmusić je do posłuszeństwa? Ja zaczynam rozglądać się za jakimiś kosmetykami do stylizacji, i będę podchodziła do kolejnych prób. Aż w końcu puszczę włosy z dymem albo uzyskam efekt, o jaki mi chodzi.


Dobrze, żale wylane, teraz przejdę do właściwego tematu posta. Zaległych recenzji mam caaałe mnóstwo, w głowie też kiełkuje kilka pomysłów na inne tematy, czasu jednak ciągle brak. A kiedy już włączam laptopa okazuje się, że nia bardzo mam o czym pisać. Niech ta ciemna i ponura pora roku już się wreszcie skończy, bo bez słońca żyję tylko w połowie.


Ziaja MED - żel myjący kuracja antybakteryjna

Co mówi producent?

Aktywny żel oczyszczający bez kompozycji zapachowej.

Substancje czynne: kompleks proteinowo-cynkowy, alantoina, ekstrakt z lukrecji, prowitamina B5, "witamina surfaktantów" - substance myjące pochodzenia roślinnego.

Profilaktyka trądziku:
- ułatwia eliminację sebum i odblokowuje pory
- obniża aktywność gruczołów łojowych

Redukcja trądziku:
- łagodzi zmiany trądzikowe
- skutecznie wygładza naskórek

Kompensacja:
- utrzymuje optymalny stopień nawilżenia
- przywraca skórze naturalne pH

Co widać gołym okiem?

Plastikowa buteleczka, w której znajduje się żel, należy do tych raczej małych, nie zajmuje więc dużo miejsca na łazienkowej półce. Nie wiem u Was, ale u mnie trudno znaleźć na niej choćby fragment wolnego miejsca, mimo że większość kosmetyków i tak trzymam w pokoju w specjalnych pojemnikach.

Dozownik wyposażony jest w blokadę. Ale albo ja nie potrafiłam jej używać, albo trafiłam na ferelne opakowanie. U mnie nic się nie blokowało, ale też nie zdarzyło się, by żel wyciekł z opakowania. Jest on dość gęsty, wystarczy niewielka ilość do umycia całej twarzy. Pieni się bardzo ładnie, nie szczypie w oczy. Nie posiada substancji zapachowych, ale to nie oznacza, że nie pachnie. Zapach ma niezbyt ładny, kojarzy się z jakąś maścią leczniczą. Długo się nie utrzymuje i nie jest mocny, nie przeszkadza więc w użytkowaniu.

Skład 

AQUA, COCO GLUCOSIDE, COCAMIDOPROPYL BETAINE, SODIUM COCOAMPHOACETATE, PEG-120 METHYL GLUCOSE DIOLEATE, LAURETH-7 CITRATE, PANTHENOL, PROPYLENE GLYCOL, GLYCYRHIZA GLABRA ROOT EXTRACT, SACCHAROMYCES/ZINC FERMENT, ALLANTOIN, ACRYLATES/C10-30 ALKYL ACRYLATE CROSSPOLYMER, DIAZOLIDINYL UREA, SODIUM BENZOATE, SODIUM HYDROXIDE.


Pojemność
200ml

Cena
ok. 7zł

Dostępność
sklepy Ziaja


Moja opinia

Z całą pewnością mogę polecić ten żel osobom, które tak jak ja posiadają cerę przetłuszczającą się. Żel bardzo dobrze oczyszcza i rzeczywiście zmniejsza ilość wydzielanego sebum. Zatkanych porów nie odblokowuje, takich cudów nie ma. Zmniejszając jednak ilość sebum z pewnością nie pozwoli im się tak szybko powtórnie zapchać. 
Okres zimowy jest dla mojej cery najgorszy. Im mniej słońca, tym więcej paskudników mi wyskakuje. Żel nie tyle ograniczył ich ilość, co je złagodził. To co się pojawiało bez problemu można było zakryć nawet lekkim makijażem, szybko też znikało bez zostawiania brzydkich czerwonych przebarwień. 
Jedyną wadą żelu jest wysuszanie skóry. Nie jakieś poważne, regularnie sotosowany krem radził sobie z utrzymaniem nawilżenia na jako takim poziomie. Jednak tuż po myciu twarz była mocno ściągnięta i wymagała natychmiastowego posmarowania kremem. 
Żel wystarczył mi na prawie 2 miesiące używania, więc jak na niezbyt wielkie opakowanie nie jest źle. Prawdopodobnie wrócę jeszcze do niego, ale już raczej nie do codziennego użytku. Szkoda, że wszystkie preparaty zmniejszające ilość wydzielanego sebum są tak mocno wysuszające.

7 komentarzy:

  1. Ja też niestety zimą mam większe problemy z cerą ;/ Zaciekawiłaś mnie tym żelem.

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie takie żele działają zupełnie inaczej niż bym chciała.

    OdpowiedzUsuń
  3. jeszcze nie miałam tego produktu ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny ten żel!
    ps. Co do filmów na YT... ja nie wiem jak dziewczynom tak wszystko łatwo i prosto przychodzi, czy kręcenie włosów, czy makijaż... u mnie próba powtórzenia czegoś "prostego" prawie nigdy nie wychodzi tak jak bym chciała:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Niby ciekawy, ale boję się, że mógłby mi wysuszyć skórę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja postawiłam teraz na Bielende :)

    OdpowiedzUsuń

1. Nie toleruję wymieniania się obserwacjami. Jeśli mój blog Ci się podoba - zaobserwuj. Jeśli spodoba mi się Twój - zrobię to samo.
2. Komentarze zawierające tylko zaproszenia na blogi będą ignorowane. Na całą resztę na pewno odpowiem na Waszych blogach.