26 stycznia 2016

155. Winter Crystal, czyli balsam do ciała pachnący sztucznym cukrem

Balsamy do ciała są kosmetykami, które najbardziej lubię kupować. Moja skóra nie jest wybredna ani wymagająca, w wyborze balsamu mogę kierować się wyłącznie zapachem. No i, nie oszukujmy się, ceną również. Choć ostatnio zdarza mi się kupić coś droższego niż zwykle a później używać w wyjątkowe dni, na przykład wtedy, kiedy robię sobie domowe SPA.



Tak też miało być w przypadku tego balsamu. Niby cena nie jest zabójcza, kosztował 20zł, ale w drogerii albo supermarkecie mogłabym taniej kupić inny balsam znanej marki. Ten wpadł mi w oko podczas przedświątecznych zakupów w Douglasie. A wyglądał naprawdę ślicznie, zapakowany dodatkowo w eleganckie pudełeczko z kokardą (dziś to pudełeczko przeklinam, bo przez nie nawet zapachu sprawdzić nie mogłam) i do tego kusił zapachem wanilii. Zresztą same popatrzcie - czyż nie prezentuje się prześlicznie? Słodko, oryginalnie, i bardzo zimowo. 


Z czysto technicznego punktu widzenia - tubka wykonana jest z miękkiego plastiku, co bardzo w kosmetykach lubię. Posiada odkręcane zamykanie. Otwór, przez który wydostaje się balsam, jest bardzo duży. Dla mnie za duży, bo często zdarza mi się za dużo balsamu wydobyć. Trzeba się do niego przyzwyczaić, bo jest naprawdę nietypowy. 


Balsam jest koloru białego, a jego konsystencja przypomina rzadki budyń. Po wyciśnięciu na rękę widać w nim takie jakby krupy, podczas smarowania nie są jednak wyczuwalne.  
Zapach był dla mnie jednym wielkim rozczarowaniem, chociaż w sumie sama byłam sobie winna. Mimo, że jak byk na opakowaniu jest "white vanilla & sugar", ja tego cukru tam wcale nie widziałam. Wanilia to wanilia, ma być zapach słodki i ciepły. Niestety okazało się, że tam więcej tego cukru niż wanilii. Zapach jest słodki, czuć w nim również wanilię, ale jest bardzo, bardzo chemiczny. Jakiś taki ostry, zamiast delikatny i otulający. Absolutnie nie podoba mi się to jak pachnę po posmarowaniu się nim.


Działanie nawilżające też pozostawia wiele do życzenia. Jest słabe, choć wyczuwalne. Okropna jest za to sama aplikacja. Balsam marze się i smuży i za nic nie chce się wchłonąć. Jedynie wklepywanie go daje jako tako radę. Mimo to i tak czuję się, jakbym użyła go za dużo. Przynajmniej połowa balsamu zupełnie się  nie wchłania i choćbym nie wiem jak długo czekała, i tak w końcu wytrę go w ubranie.

Używanie balsamu po połowie tubki (150 ml, a połowa tubki i tak wyszła bardzo szybko) stało się nie do wytrzymania i resztą kremuję stopy. Są one na tyle daleko od nosa, że ich zapach mnie w nocy nie budzi.

Niestety, nie wszystko co ładnie wygląda musi mieć dobrą zawartość w środku. Douglas to chyba tego rodzaju sklep, że jeśli nie damy za coś min. 50 zł., jest mała szansa że będziemy z tego zadowoleni. To samo okazało się w przypadku Sephory i produktów ich marki (3/3 buble).



Przypominam o trwającym na blogu konkursie: klik






11 komentarzy:

  1. Szkoda, że jednak okazał się bublem ;/

    OdpowiedzUsuń
  2. Faktycznie bardzo ładnie wygląda i tym bardzo kusi. no szkoda, że taki bubelek :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda, że tak brzydko pachnie. Wogóle ciężko jest znaleźć naturalnie pachnącą, ciepłą wanilię w kosmetykach.

    OdpowiedzUsuń
  4. a tak zachęcająco wyglądał..
    pozdrawiam
    Marcelka Fashion :)

    OdpowiedzUsuń
  5. kurcze ale szkoda :/ ale dobrze wiedzieć bo ten wyglad na pewno by mnie skusił do kupna....

    OdpowiedzUsuń
  6. Trzeba przyznać, że pięknie wygląda, ale niewchłaniania się produktu nie byłabym w stanie znieść. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Opakowanie przyciąga wzrok więc nie dziwie się, że skusiłaś się na nie. Szkoda tylko, że zawartość tak rozczarowuje.

    OdpowiedzUsuń
  8. szkoda, że zapach nie przypadł Ci do gustu,ale opakowanie rzeczywiście świetne!:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

1. Nie toleruję wymieniania się obserwacjami. Jeśli mój blog Ci się podoba - zaobserwuj. Jeśli spodoba mi się Twój - zrobię to samo.
2. Komentarze zawierające tylko zaproszenia na blogi będą ignorowane. Na całą resztę na pewno odpowiem na Waszych blogach.