7 maja 2017

272. Denko kwiecień

W kwietniu zrobiłam porządek z kolorówką, w której znalazłam kilka prawdziwych dinozaurów. Zapraszam na podsumowanie zużyć kwietnia.


1. Yves Rocher, szampon przywracający blask z wyciągiem z nagietka - Kiedyś to był mój ulubiony szampon Yves Rocher, ze względu na swój zapach idealnie odwzorowujący zapach nagietka. Teraz coś w nim zmienili, jest nowa szata graficzna i zapach niestety też nowy, cytrusowy. Działanie to samo, bardzo dobre - jak w przypadku wszystkich szamponów Yves Rocher. 

2. Seri, Miodowa maska do włosów - Jako maska bardzo kiepska, nie poprawiała wyglądu włosów. Pomagała jednak je rozczesać, używałam jej więc jako odżywki po każdym myciu, dosłownie na chwilkę nakładając ją na włosy. RECENZJA
 
3. Bania Agafii, Szampon tradycyjny syberyjski nr 4, na bazie propolisu kwiatowego - Przyjemnie, kwiatowo pachniał. Ładnie domywał włosy. Na olejach go nie próbowałam, ale myślę, że dałby radę. Dość mocno plątał włosy i konieczne było używanie po nim dobrej odżywki. Sam z siebie włosy targał, puszył i matowił, ale unosił od nasady. Nie zapadł mi szczególnie w pamięć, więc raczej do niego nie wrócę.




4. Yves Rocher, kawowy żel pod prysznic - Moja ogromna miłość, zdecydowanie ulubiony kosmetyk marki. Żel tak cudownie pachnie kawą, że nie sposób nosa oderwać od opakowania. Na skórze niestety utrzymuje się jedynie echo tego zapachu, pod balsamem ginie zupełnie. Łazienka jednak do rana pachnie kawą.

5. Farmona, Peeling do ciała kiwi i karambola - To była moc! Zarówno zdzierania jak i zapachu. Malutkie opakowanie 120 ml jest niesamowicie wydajne, bo do wykonania peelingu wystarczy odrobina kosmetyku. Drobinki ścierające nie rozpuszczają się tak szybko w wodzie, więc śmiało można transportować je z jednej partii ciała na drugą. Na pewno kupię jeszcze nie raz. 

6. Garnier, Antyperspirant w kulce Invisible Anti-Marks - Dla mnie bubel totalny. Lepił się i kleił pod pachami przez cały dzień, zupełnie się nie wchłaniał. Ochrona też zerowa. Kupiłam go w duopaku, więc drugie opakowanie oddałam przyjaciółce. I wiecie co? U niej spisywał się rewelacyjnie. Ładnie się wchłaniał, nie lepił i dobrze chronił przed potem. Tak więc całkiem skreślić go nie mogę, aczkolwiek ja do niego nie wrócę. RECENZJA

7. Rexona, Antyperspirant Invisible Pure - Dobrze chronił przed potem, ładnie pachniał. Rzadko noszę zarówno białe jak i czarne ubrania, zdecydowanie wolę bardziej żywe kolory, więc średnio miałam jak ocenić jego niewidzialność. Na innych kolorach śladów nie zauważyłam, więc chyba działa. 

8. Rexona, Antyperspirant w sztyfcie Stress Control -  Bardzo lubię te antyperspiranty. Są skuteczne, nie brudzą ubrań, a podczas wysiłku fizycznego mocno czuć ich zapach.



9. Yves Rocher, Wiśniowy balsam do ust - Dobrze nawilżał, dość mocno barwił usta na czerwono i trochę chemicznie pachniał. Wiśniowej wersji już nie chcę.

10. Yves Rocher, Balsam do ust masło karite - Odżywienie to samo, koloru zero. Taka bardziej naturalna wersja. Ogólnie te balsamy są bardzo fajne i naprawdę skuteczne. Obecnie używam wersji kokosowej, która póki co zapach ma najlepszy.

11. AA, Krem wygładzająco-nawilżający Energia Młodości 30+ - W prawdzie do trzydziestki jeszcze mi sporo brakuje, ale śmiało mogę stwierdzić, że skóra dojrzalsza od mojej, a przy tym zapewne bardziej sucha, nie będzie z niego zadowolona, bo będzie po prostu za słaby. U mnie spisał się przyzwoicie, używałam go na noc, bo się lepił. 

12. Tołpa, Żel do demakijażu oczu - Dobry produkt do demakijażu. Ładnie zmywał cały makijaż, nie tylko z oczu. Mimo że to żel, nie pozostawiał po sobie śladu i nic się nie lepiło. Bezzapachowy, nie szczypał w oczy. RECENZJA



13. Skin79, Krem BB Orange - Zużyty dawno temu. Opakowanie leżało sobie i czekało, aż się magicznie napełni znowu. Zakup do którego się zbieram i ciągle nie mogę się zebrać, bo dla mnie taka kwota na jeden produkt do makijażu to całkiem sporo. 

14. Miss Sporty, So Matte Perfect Stay - Stare opakowanie odnalezione podczas porządków w kolorówce. Nie pamiętam zupełnie, jaki był, ale chyba całkiem dobry, bo w opakowaniu zostały tylko jakieś zaschnięte resztki.

15. Maybelline NY, Podkład Affinitone - Uwielbiam go za jego fenomenalne krycie bez efektu maski, sprawdza się w naprawdę kiepskich dniach, kiedy mam więcej do zakamuflowania. Opinie o nim są różne, jedni go kochają inni nienawidzą. Dla mnie to pewniak, na który zawsze mogę liczyć.



16. Maybelline NY, The Colossal Volum Express - Lubię wszystkie tusze Maybelline, nie miałam jeszcze takiego, który naprawdę okazałby się bublem. Mogę podejść do ich szafy i wziąć obojętnie który, bo wiem, że będę zadowolona. 

17. Astor, Lash Beautifier Volume Mascara with Argan Oil - Kupiłam ją, bo wyróżniła się na półce błyszczącym opakowaniem. Wyszła ze mnie sroka i kupiłam to, co najbardziej błyszczało. Niestety, okazała się bublem totalnym. Na rzęsach była praktycznie niewidoczna. Delikatnie je podkreślała i nie ważne, ile warstw się jej nałożyło, trzeba było się dobrze przyjrzeć, żeby w ogóle zauważyć, że rzęsy są pomalowane. Będę ją omijać z daleka.

18. Gąbeczka do podkładu - Chińska podróba z ebay za dolara, a podkład rozprowadzała rewelacyjnie. Później ją rzuciłam do pudełka z kosmetykami i tak sobie przeleżała z rok. Nawet nie próbuję jej doczyścić z tych cieni, którymi się upaprała. Z ciekawości jednak zajrzę do środka :)

19. Paese,  próbka czegoś - Dostałam do zakupów, ale nie mam pojęcia co to jest. Korektor? Podkład? I tak jest tego tak mało, że średnio da się tym umalować.

20. Fioletowe cienie - Ten kolor kojarzy mi się z syrenim ogonem. Nie moja bajka, do tego są już mega stare. Widać jednak, że kiedyś go używałam.

21. Różowe cienie - Tymi cieniami to ja chyba jeszcze lalki malowałam.

22. Envi, cienie do powiek - Kiedyś ich używałam, teraz już się do niczego nie nadają. Kolory bardzo ładne, niestety cienie są już tak stare, że nie da się ich nabrać na pędzel.

23. Yankee Candle, wosk Honey Clementine - Mocny, gryzący zapach. Połączenie mandarynek i ostrych przypraw. Po odpaleniu bardziej czuć przyprawy, niż cytrusy. Tylko dla fanów mocnych i ostrych zapachów, średnio pasuje do wiosny i lata.

24. Wibo, bibułki matujące - Obowiązkowe w mojej torebce. Pomagają poprawić makijaż, ładnie zbierają sebum nie ścierając podkładu.

8 komentarzy:

  1. A myslałem ,ze ta miodowa maska będzie ok

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam dawno temu podkład z Maybelline Affinitone, ale nie wyglądał u mnie za dobrze, może teraz by się sprawdził, bo moja skóra troszkę się zmieniła :) A antyperspiranty w kulce Garniera lubię, ale tej wersji akurat nie miałam

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne zużycia ;) Bardzo lubię żel kawowy z YR ♥ To prawda zapach ucieka, ale i tak uwielbiam go ;d

    OdpowiedzUsuń
  4. Też bardzo lubię żel kawowy, choć dawno go nie miałam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeszcze mam Affinitone... ale coś mi w nim nie leży :c

    OdpowiedzUsuń
  6. Pamiętam zapach kawowego żelu YR. Wspaniały :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Znam peeling z farmony i lubię za zapach i działanie :) ciekawa jestem tego żelu kawowego YR :)

    OdpowiedzUsuń
  8. No coś Ty! Ja wisienkę Yves uwielbiam :D U mnie nadaje fajny naturalny kolor i dość przyjemnie zabezpiecza usta przed wysuszaniem :)

    OdpowiedzUsuń

1. Nie toleruję wymieniania się obserwacjami. Jeśli mój blog Ci się podoba - zaobserwuj. Jeśli spodoba mi się Twój - zrobię to samo.
2. Komentarze zawierające tylko zaproszenia na blogi będą ignorowane. Na całą resztę na pewno odpowiem na Waszych blogach.