Markę WoodWick odkryłam, kiedy rozpoczęłam moją aktualną pracę. Tak, właśnie między innymi takie cuda sprzedaję. Tak więc kiedy tylko przyszła dostawa, wywąchałam sobie wszystkie woski i od razu odłożyłam te, które spodobały mi się najbardziej. Dziś o pierwszym z nich.
Pierwszym wypróbowanym przeze mnie zapachem jest Bakery Cupcake. Najpierw dokładnie wywąchałam sobie świecę o tym zapachu (choć nazwana jest Wanilia) i totalnie przepadłam.
Wosk WoodWick zapakowany jest w plastikową formę, i swoim kształtem przypomina mi baton. Podzielony jest na cztery kosteczki, na które bardzo łatwo całość połamać. Trudniej jest, kiedy chcemy przełamać jedną kostkę na pół. Gołymi rękoma na pewno tego nie zrobimy. Ja do kruszenia wosków, również i tego, używam starego pilniczka do paznokci, może jednak pomóc sobie nożyczkami.
Delikatnie słodki kawałek miękkiego, żółciutkiego ciasta ze śmietankową polewą.
Zapach jest tak jedzeniowy i prawdziwy, że automatycznie zaczyna cieknąć na niego ślinka. Dla mnie Bakery Cupcake to mokre, żółte ciasto. Mocno czuć wanilię, ale to zdecydowanie nie jest sama wanilia. Ja wyczuwam w nim jeszcze proszek do pieczenia i aromat do ciasta.
Zapach jest tak udany, jednoznacznie kojarzy się z ciasteczkiem. Nie czuć w nim żadnej chemii.
Zapach należy do tych ciepłych i niezwykle słodkich, dlatego palenie go w nadmiarze może po prostu zaszkodzić. Jak jest z jego trwałością? Po tym względem przebija Yankee Candle. Pół kostki paliłam 20-30 minut, co pozwalało cieszyć mi się zapachem przez następne 2 godziny. Nie był on wtedy bardzo mocny, stanowił słodkie tło, jakbym siedziała w swoim pokoju, a w kuchni właśnie piekło się ciasto.
Olejki zawarte w połowie kostki wystarczyły na ok. 5 dni palenia (w ciągu jednego dnia paliłam go raz lub dwa razy). Jak więc łatwo sobie obliczyć, jedno opakowanie wosku wystarczy na naprawdę długo. Zaznaczę jeszcze, że mój pokój do najmniejszych nie należy, a otwarte drzwi pozwoliły się zapachowi rozejść po całym mieszkaniu. A wystarczyło tylko 20 minut palenia.
Cena wosków wynosi ok.9 zł. Dostępne są na wielu stronach internetowych lub, jeśli ktoś miałby po drodze, w FH w Sosnowcu oraz dwóch galeriach (Factory i Kazimierz) w Krakowie (przynajmniej o tych lokalizacjach ja wiem).
Jeśli macie ochotę wypróbować wosk WoodWick, przypominam, że jeden z nich jest do wygrania w moim rozdaniu.
słyszałam o nich ostatnio na yt, bardzo ciekawe. z chęcią wypróbowałabym i sprawdziła czy są lepsze od yankee candle :P
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem bardzo tych wosków ;)
OdpowiedzUsuńMam taki tafelek o zapachu gruszki, jeszcze nie paliłam :)
OdpowiedzUsuńMusze koniecznie spróbować, bo wciąż kupuję yankee i szczerze mówiąc już trochę mi się znudziły...
OdpowiedzUsuńnie słyszałam o tym i zastanawiam się czy ja czasem
OdpowiedzUsuńnie mieszkam na końcu świata... o niczym nie wiem. Dobrze
że jesteś :* obawiam się że gdybym miała taki wosk w
ręku zjadłabym go, słodycze działają na mnie szaleńczo ;)
pozdrawiam cieplutko myszko ;*
OO w końcu jakiś inny wosk :)
OdpowiedzUsuńmmm.. wąchałabym :)
OdpowiedzUsuńDzięki za odwiedziny :)
Wygląda jak czekolada ;p Nigdy nie miałam :)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam wcześniej o tych woskach, ciekawa jestem czy u mnie są gdzieś dostępne ;)
OdpowiedzUsuńWidziałam te woski już jakiś czas temu.
OdpowiedzUsuńChyba tylko ja nie używałam żadnego wosku nigdy :P
OdpowiedzUsuńJeszcze nie paliłam ich wosków ale na pewno kiedyś wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńNi sylszalam o nich wczesniej, ale jak zapach taki ciasteczkowy bez nuty chemii, to zdecydowanie bym wyprobowala :)
OdpowiedzUsuńZapach pewnie piękny, chociaż takie nuty wolę raczej na jesień i zimę, latem stawiam na cytrusy ;)
OdpowiedzUsuń