8 września 2016

227. Oczyszczające plastry na nos z Biedronki

Kilka dni temu w ofercie Biedronki pojawiło się kilka ciekawych propozycji kosmetycznych. U mnie już pierwszego dnia panował tam bałagan nieopisany i trudno było cokolwiek dopasować do etykietki z ceną lub choćby półki z pozostałymi wersjami kosmetyku. 

Najbardziej zaciekawiły mnie oczyszczające plastry na nos Purederm. Dostępne były dwie wersje - pierwsza prawdopodobnie podstawowa, druga z dodatkiem drzewa herbacianego. Skusiłam się na te bez żadnego dodatku (było ostatnie opakowanie). Cena była naprawdę kusząca - 7,99, co za takie plastry jest naprawdę niedużo. Można kupić je chyba taniej na sztuki, ale to raczej w sklepach internetowych. 

Postanowiłam od razu zrobić im test, żeby napisać coś o nich póki jeszcze można znaleźć je w Biedronce.


Purederm Botanical Coice plastry na nos to skuteczna terapia oczyszczająca przeznaczona do odtykania porów i usuwania wągrów. Aktywna warstwa wnika głęboko w pory, dokładnie oczyszczając skórę z nadmiaru sebum i zanieczyszczeń, pozostawiając skórę czystą i gładką. Już po pierwszym użyciu widoczna będzie poprawa stanu skóry, pory są szczelniejsze, czystsze i mniej widoczne.  


SKŁAD

AQUA, ACRYLATES COPOLYMER, PVP, POLYVINYL ALCOHOL, PEG-12 DIMETHICONE, TITANIUM DIOXIDE, DIPOTASSIUM GLYCYRRHIZATE, ALLANTOIN, HAMAMELIS VIRGINIANA, PARFUM. 

W kartonowym pudełeczku znajduje się sześć plasterków. Każdy z nich jest osobno zapakowany i dodatkowo opatrzony instrukcją użytkowania. Dla mnie to wygodne rozwiązanie, bo same saszetki nie zajmują dużo miejsca i od razu mogę pudełko wyrzucić. 

Z pudełka wyczytałam, że plastry wyprodukowana w Korei.


Paski są koloru białego, naklejono je na kawałek przezroczystego plastiku. Po oderwaniu lekko pachną, ale później nie jest to wyczuwalne. Przyklejają się całkiem dobrze, choć oczywiście nie przylegają idealnie. Zawsze znajdzie się jakiś fragment, który się nie dopasuje do kształtu nosa i nie przyklei.  Po naklejeniu plasterka nie czuć żadnego dyskomfortu. Oczywiście jest on wyczuwalny na skórze, ale nie ciągnie, nie szczypie, nie swędzi. 

Po prawie 20 minutach zerwałam go zdecydowanym ruchem zaczynając od czubka nosa. Tak gdzieś słyszałam, że tego typu plasterki zrywa się w kierunku czoła. Zaświeciłam dodatkowe światło i zaczęłam mu się przyglądać. Co na nim znalazłam? Bardzo niewiele. I to absolutnie nie dlatego, że mam tak czyste pory, że nic się z nich nie dało wyciągnąć. W przypadku innych plasterków czy własnej roboty maseczki po zdjęciu widzę całe mnóstwo cieniutkich słupków, jakby włosków. W przypadku tego plasterka nie było ich wcale. Znalazłam kilka większych paskudników - te faktycznie ładnie wyszły i te kilka porów ładnie się oczyściło. No ale było ich tylko kilka. Na nosie efektów żadnych nie było widać. 

Nie będę więc pędziła po kolejne opakowanie tych plasterków. Według mnie są one bardzo słabe i dają bardzo znikome efekty. O wiele lepiej spisują się plasterki z węglem aktywnym z Douglasa, choć trzeba za nie więcej zapłacić.
 

 


6 komentarzy:

  1. Szkoda, że są słabe te plastry.

    OdpowiedzUsuń
  2. Skoro słabizna to mnie nie kuszą. Aczkolwiek przydałby mi się taki produkt, bo próbowałam działać przy pomocy domowej maseczki z żelatyny, ale nie dała rady.

    OdpowiedzUsuń
  3. O jakich maseczkach własnej roboty pisałaś? Możesz napisać jakiś przepis? :)

    OdpowiedzUsuń
  4. U mnie mało które plastry się sprawdziły... Nawet 1/4 wągrów żadne z nich mi nie usunęły...

    OdpowiedzUsuń
  5. Niestety większość tego typu plasterków nie robi nic :P

    OdpowiedzUsuń

1. Nie toleruję wymieniania się obserwacjami. Jeśli mój blog Ci się podoba - zaobserwuj. Jeśli spodoba mi się Twój - zrobię to samo.
2. Komentarze zawierające tylko zaproszenia na blogi będą ignorowane. Na całą resztę na pewno odpowiem na Waszych blogach.