6 czerwca 2017

279. Avena, regenerujący krem do ciała z kolagenem i ekstraktem ze ślimaka

Wiecie za co najbardziej lubię masła i balsamy do ciała? Za to, że ich zapachy naprawdę długo się utrzymują. Można kupić naprawdę pięknie pachnący żel pod prysznic czy mydło, a później rozczarować się, że po wyjściu z łazienki na skórze nie zostaje ani odrobina zapachu. Zupełnie inaczej jest z balsamami. Można dobrać sobie taki zapach, który wieczorem otuli nas, zrelaksuje i ułatwi zasypianie,  rano orzeźwi i pobudzi do działania, a na imprezie podkreśli zapach perfum. 


Od jakiegoś czasu w mojej wieczornej pielęgnacji towarzyszy mi regenerujący krem do ciała z kolagenem i ekstraktem ze ślimaka marki Avena. Trafił on do mnie w grudniowym pudelku Liferia. Już kilka miesięcy temu pokazując zawartość pudełka wspominałam, że skład kremu nie wygląda zachęcająco, i mimo informacji, że może być on stosowany również na twarz, nie mam zamiary tego robić. Krem poszedł w ruch praktycznie od razu, i używany jest już od około pół roku, a jakieś resztki jeszcze są. Dość często zdradzałam go z innymi balsamami, ale mimo wszystko wydajność oceniam na mocną piątkę. 

 Skład przeczytałam i po prostu olałam. W kremach do ciała nie muszę mieć natury. Mam olej kokosowy i masło shea, które leżą i się kurzą, bo nie mam do nich cierpliwości, by czekać aż się najpierw rozpłyną a później łaskawie wchłoną. Krem Avena odpakowała i od razu zakochałam się w jego zapachu. Bo ja go skądś znam, mimo że marka w Polsce raczej niezbyt znana, a już z pewnością nie była znana 10-15 lat temu. A to właśnie z tamtym okresem zapach mi się kojarzy. Jest kremowy, lekko kwiatowy, jakby płyn do kąpieli albo do płukania. To zapach czystości, ciepłej kąpieli i czystej pościeli. Zapach który mnie odpręża i uspokaja, a w końcu usypia. 

Krem jest typowym kremem, ma przyjemną konsystencję, ładnie rozprowadza się po skórze i szybko wchłania. Nie potrzeba go dużo, by się porządnie nasmarować. Skóra po nim jest miękka i pachnąca, ale nie lepi się do ubrania. Efekt nawilżenia nie utrzymuje się niestety długo, konieczne więc jest regularne stosowanie kremu.  Doraźnie jednak Avena sobie radzi - z suchą skórą na łydkach, łokciach, a nawet po opalaniu i depilacji. 

SKŁAD
AQUA, PARAFFINUM LIQUIDUM, PROPYLENE GLYCOL, DIMETHICONE, CETYL ALCOHOL, CETEARYL ALCOHOL, CETEARYL OCTANOATE, ISOPROPYL MYRISTATE, PEG-8 DISTEARATE, GLYCERYL STEARATE, PEG-100 STEARATE, PHENOXYETHANOL, TRIETHANOLAMINE, CARBOMER, PARFUM, CAPRYLYL GLYCOL, ALLANTOIN, IMIDAZOLIDINYL UREA, TETRASODIUM EDTA, NIACINAMIDE, HYDROLYZED COLLAGEN, XANTHAN GUM, HELIX ASPERSA, ETHYLHEXYLGLYCERIN, GLUCOSE, CARRAGEENAN (CHONDRUS CRISPUS).

 Krem okazał się bardzo praktyczny dzięki swojej konsystencji i przyjemnie pachnący, szału jednak nie zrobił. Posiadaczki skóry suchej byłyby pewnie wręcz zawiedzione. Dla mnie to drogeryjny zwyklaczek, tyle że nie do kupienia w Rossmannie.

4 komentarze:

  1. Skoro taki średniak to nie mam na niego ochoty.

    OdpowiedzUsuń
  2. Już słyszałam o nim wiele dobrego :) i na pewno w końcu do mnie trafi ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie czuję się skuszona :( ale zapach mógłby mi pomóc się zrelaksować :)

    OdpowiedzUsuń

1. Nie toleruję wymieniania się obserwacjami. Jeśli mój blog Ci się podoba - zaobserwuj. Jeśli spodoba mi się Twój - zrobię to samo.
2. Komentarze zawierające tylko zaproszenia na blogi będą ignorowane. Na całą resztę na pewno odpowiem na Waszych blogach.