Rozpoczął się nowy miesiąc, pora więc na podsumowania. Tym razem porządki zaczęłam od mojego telefonu. Wybrałam zdjęcia, które chciałabym Wam pokazać i teraz zapraszam na małą fotorelację w kwietnia i maja.
Na początku kwietnia były jeszcze u mnie szczeniaczki. Rozkoszne skarby ale wolę jednak kociaki, zdecydowanie mniej szkód robią. Szczeniaczki bardzo szybko znalazły nowe domy. To niesamowite, że mimo tego co widzimy w mediach, są jeszcze na świecie ludzie, dla których pies jest dopełnieniem szczęśliwej rodziny.
A to mama szczeniaczków. Sama siebie uważa za dziecko, oczywiście.
Żeby nie było, że same psy, moja ruda księżniczka też jest.
A oto nowy znajomy mojej kotki - Pan Jeż.
Pierwsze truskawki w tym roku. Jeszcze nie krajowe, ale po zimie i tak były pyszne. Uwielbiam makaron z truskawkami, mogłabym to jeść i jeść.
Tak się do mnie szczęście uśmiechnęło u Ingi B, z bloga Black Liner.
Po raz kolejny szczęście dopisało mi na streetcom. Trochę zaskoczona byłam, kiedy dostałam tę wielką paczkę, bo nie zaglądałam na maila. Co znalazłam w środku? Pięć paczek pysznych ciastek. Bardzo lubię ciasteczka zbożowe a te dodatkowo mają mnóstwo smaków do wyboru. Dodatki nie są sztuczne czy w znikomych ilościach. Najbardziej posmakowała mi jagoda, ale ogólnie wszystkie były pycha. O dziwo nawet mojej babci przypadły do gustu.
Tej powoli uwalnianej energii niestety nie zauważyłam, ale paczka ciastek (najlepiej w połączeniu z owocem, u mnie był to banan po siłowni) jest świetnym pomysłem na drugie śniadanie. Naprawdę potrafi nasycić, a jednocześnie ciastka nie są na tyle słodkie, żeby dały tylko złudzenie sytości.
W paczce znalazł się jeszcze bidon. Ucieszyłam się, bo planowałam poszukać jakiegoś na siłownię (odkręcając butelkę prawie spadam z bieżni, a i tak po niej tylko dreptam, kurczowo trzymając się obudowy). Bidon ma mocne zamykanie, ale niestety potwornie śmierdzi plastikiem i nie da się z niego pić.
Gotowa na sadzenie! Miałam pomocnicę :)
Tort od mojej siostry dla mamy. Liczę na to, że na moje urodziny też taki zrobi. Był przepyszny.
Pod koniec miesiąca wybrałam się z mamą na kilka dni do Zakopanego. Uwielbiam góry.
Pierwsze wylegiwanie się w słoneczku. W Dolinie Chochołowskiej przez większość czasu grzało tak mocno, że się wręcz poparzyłam - oczywiście nawet do głowy mi nie przyszło, żeby zabrać coś do opalania. No i teraz na dekoldzie zaczyna mi schodzić skóra.
Mistrzowski poranek. Ciasteczka i banan gorzej ode mnie zniosły zdobywanie szczytu :)
Śnieg w maju. Dziwne uczucie, chodzić sobie w spodenkach i koszulce na ramiączkach, i deptać po śniegu.
To już wszystkie zdjęcia. W przyszłym miesiącu pewnie zarzucę Was zdjęciami z chrzcin. Dziś wreszcie udało mi się znaleźć odpowiednią sukienkę. Bardzo trudno było znaleźć taką, żebym nie wyglądała jakbym wybierała się na plażę albo bal. Ale w końcu dorwałam mój złoty środek, buty też są, to mogę jechać.
Zwierzaki mega słodziaszne ^^
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że sunia będzie teraz wysterylizowana :)
OdpowiedzUsuńZdjęcia kotełka z jeżem super :)
Nie, dlaczego? Nigdy nie mieliśmy zamiaru tego robić.
UsuńOch, tort wygląda bardzo apetycznie :-) Świetne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńSmakował jeszcze lepiej :)
UsuńSzczeniaczki są urocze :) No i tort prezentuje się bardzo apetycznie :)
OdpowiedzUsuńChciałabym kiedyś pojechać w góry :)
OdpowiedzUsuńŚwietne zdjęcia ;)
OdpowiedzUsuń